Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/494

Ta strona została skorygowana.

darmerii, jak gdyby anonimowo, tak jak zmuszeni są czynić ci, którzy nie znając pisma nie mogą pisać anonimowych listów: „On z was śmieje się, i każdy to wie. Tylko nie wydajcie mnie, bo — “. Tak szeptano poufnie na uszy żandarmom. Nikt nie wie, czy jakoś notowali to; w każdym razie aż do czasów wielkiej wojny w ich aktach nie znalazło się wyrażenie, które wynalazła dopiero policja wyzwolonych narodów: „uśmiechał się antypaństwowo.“
Ale zarzucą nam może: Jakże można mówić „zauważono“, kiedy na drogach nad Czeremoszem nie spotyka się przeważnie żywej duszy? A przecież to prawda i to zrozumiałe. Podobnie jak nikt nie wie, ile ocząt młodych ptaków śledzi z ukrytych gniazd drapieżnego sokoła, podobnie jak Otylia z gęstwiny jaśminu śledziła Fudora, śledziły go też liczne oczy ze schowków. Wyrostki, dziewczyny, nawet dzieciaki a nieraz stary ale ciekawski pastuch. Społeczeństwo myśliwców wprawione jest do śledzenia wszystkiego, co kiedyś może się przydać i notuje skrzętniej niż żandarmeria cesarska. Bo w kraju pozbawionym samorodnej policji, chociażby takiej jaką dla ptactwa są wrony, co wrzaskliwą gromadką odstraszają napastników, wszyscy śledzą się po trosze. I to nie tylko cierpliwiej niż się wydaje, ale także gęściej i częściej. Za niejednym krzakiem, za niejednym wzgórzem śledzą oczy a nieraz uszy także. Tym bardziej śledzono Fudora i zapamiętano niejeden jego ruch i gest.



2

Fudor przechwalał się, że jest prawnukiem najsłynniejszego z watażków górskich — Dobosza. Rzekomo nawet metryki temu świadczyły, w każdym razie ludzie wierzyli w to tłumacząc, że Dobosz latając przez przełęcz bereżnicką na Kosmacz do Kseni Dzwinkowej, zachodził także do jej siostry Giełetowej. Wynikałoby więc z tego, że dziad Fudora, a syn owej Giełetowej, był właśnie synem Dobosza.
W każdym razie dzieje Fudora nie są w najmniejszym stopniu mityczne, jak w niejednym Doboszowe dzieje, lecz przeciwnie, stosownie do ducha nowych czasów oparte na dokładnych, nieraz drobiazgowych relacjach. Aby je przedstawić przemawia jeszcze ta okoliczność, że gdy nowe czasy wpływają w dawne, falując raz tędy raz owędy, wypływają jak piana barwna postacie, które ani do tamtych ani do tych dziejów nie należą,