ważne, nie z serca kłopocą się o prawo, lecz co tu mówić, odświętnie i na pokaz. Bo gdzie nie ma oskarżycieli ani świadków, nie ma rozprawy sądowej. Cóż dopiero, gdy ci co mieliby świadczyć przeciw, świadczą za obwinionym, albo gdy świadkowie są pokłóceni do wrogości tak, że niweczą jedni zeznania drugich. Tymczasem sędzia do sumienia nie zagląda, sam z siebie nic nie wie i zanim zacznie rozprawę, tak samo wierzy obwinionemu jak i oskarżycielowi. Dlatego pierwszą sprawą jest poradzić sobie ze świadkami, przygotować takich jakich potrzeba, a równocześnie uprzedzić lub unieszkodliwić oskarżycieli. Fudor nie mógł wojować ze wszystkimi, przeto oswajał ludzi dla siebie jak umiał, czego żaden drapieżnik nie potrafiłby. Miał dużo czasu, czy to podczas wędrówek myśliwskich, czy siedząc zimą w chacie, przemyśliwał i rozciągał swe sieci tak, jak chyba żaden ryś ani sokół nie potrafił. Jak unieszkodliwić głupców, jak uprzedzić wrogów najgroźniejszych, bo prawych a upartych, nawet nieugiętych. Wszystko to udawało mu się nieźle, i wieści dają zgodnie świadectwo, że potrafił wychować a raczej wytresować ludzi, jak mu było potrzeba.
Kraść dworskie bydło było najłatwiej, ale to wymagało starannego zabezpieczenia. Gdy nadarzyła się okazja, Fudor ukradł wołu dworskiego lecz zaraz zabezpieczył się. Niby to litując się, że „biedny pies pański“, gajowy nazwiskiem Jakobeszta, chodzi w dziurawych chodakach, podarował mu wspaniałomyślnie spory kawał skóry z tegoż wołu, a drugiemu, który już przedtem szczekał na Fudora, dał jakby dla pojednania spory kawał pieczeni i w dodatku głowę tegoż wołu na juszkę. Na skutek wyraźnego doniesienia żandarmi przyszli do Fudora. Ten uprzątnął już przedtem skrzętnie wszelki ślad kradzieży i zapraszając ich aby szukali wszędzie, w swobodnej rozmowie jakby poufnie wskazał im na Jakobesztę i na Jureńczuka. Żandarmi zrobili u nich rewizję, jak pokazało się nie na darmo. I z tego wszystkiego tamci obaj musieli zapłacić za wołu. Takie i inne a liczne pułapki, o których dotąd opowiada się, zastawiał Fudor celnie i misternie.
Największe kłopoty miał z tymi, którzy nie dawali się zastraszyć, czego przykładem są znane a smutne dzieje biednego gazdy Maksyma Biłohołowego.
Dla zrozumienia należy wyjaśnić, że zanim usadowiły się w naszym kraju praworządna sprawiedliwość i bezpieczeństwo, oparte na nowej konstytucji i na sądach, pozostały jeszcze
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/498
Ta strona została skorygowana.