jego zabójstw. Ale Fudor nie szukał księdza dla rozgrzeszenia go i dla nadania mu pokuty, ani też nie powstawał przeciw żadnemu księdzu. Zresztą nawet przeciw żandarmom nie powstawał, bo wymijał ich, podobnie jak gatunki drapieżników wymijają się w puszczy. A nawet wygrzeczniał się z nimi ceremonialnie, uważając żandarmerię za obce, cesarskie poselstwo. Chciał być gazdą i uchodził za gazdę, jak inni chadzał w święta do cerkwi, podstaw swej społeczności nie podważał. Zatem kto wie, gdyby dziedzic wraz z rodziną i z całym dworem nie był się zjawił w sąsiedztwie, może wówczas Fudor na starość zamiast szukać skruchy i rozgrzeszenia, utrwaliłby swe znaczenie zarówno dla siebie jak dla swego rodu. Podobnie jak niegdyś te rody starożytne, których bogactwo zaczęło się od kradzieży licznych trzód i bezprawnego zagarnięcia posiadłości ziemskich, a których powaga zasadzała się na tym, że niegdyś przodek ich unicestwiał wszelki opór natychmiastowym uderzeniem pałki po głowie.
Fudor przeczuł niebezpieczeństwo dworu pańskiego. Nie robił wprawdzie różnicy między panami a Państwem, bo to, jak mniemał on i inni, dzieci tego samego rodu, co miesza się do swobody, nową modę wprowadza, złą czy dobrą, to nie tak ważne, tylko to ważne, że taką, o którą ich nikt nie prosi. Lecz Państwo było daleko, nie przenikało głęboko ani nie zakorzeniało się, a pan był stałym sąsiadem i to takim, który gospodarował jak inni, a przecież należał do obcego świata, przeto zawadzał. Po doświadczeniach kilku pokoleń wiedział Fudor tak samo jak inni, że Państwo nie da się przepędzić, ale jednego pana przepędzić nietrudno i warto. Chciał nastraszyć tego młodzika, jak mniemał miękkiego, co najmniej zniechęcić go, słowem, pozbyć się go, na to by pozostawił obszar dworski w tym stanie, jaki był dotąd. Tymczasem dziedzic opierał swe plany na prawach związanych z tym obszarem. Dzięki nim mógł uzyskać liczne audytorium, nie tylko pomagając biedakom i doradzając kto tego chciał, lecz postępując sprawiedliwie, szczególnie w rozstrzygnięciach gminy i we wzrastającym oporze przeciw narzuconym z góry wójtom. Ustąpić przed Fudorem byłoby dlań haniebną kapitulacją. Dodatkowo jeszcze takie ustąpienie byłoby przyznaniem się wobec własnej matki do klęski,