Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/517

Ta strona została skorygowana.

i pan Rozwadowski — Ratujcie, doganiajcie, wiążcie — Wszystkie kurczęta żywe do pieca —
Jednak jeźdźcy już byli daleko, nawet tętent kopyt ucichł, i Warwaruca nie mogąc inaczej się wyładować zaśpiewała roztrzęsionym głosem nową pieśń o Fudorze, na kanwę pieśni i nuty o watażku Sztole. W mig zjawiły się skrzypce i liczne głosy podążyły za Warwarucą.

Deż ty budesz Fedj Giełeto
Dnynku probuwaty?
Deż ty budesz Fudoryku
Noczku noczjuwaty?

A ja dumaw probuwaty
U zełenych stoływ,
A ja chotiw noczjuwaty
Deby Pan Bih pomih.

Oj budesz ty noczjuwaty
W żandarmskij kasarni
Taj mesz hnyty-dohnywaty
W Kołomyi w harti.

Oj wżesz tobi Fudoryku
Ce poślidni bihy,
Bo upaw twij honoroczok
Jak cziczka pid snihom.

Ne mesz byty, ni łupaty
Uże ti ludsky kosti
Ałe mesz sy kołysaty
Wid zemni dwa łekti.

Ne mesz birsze zazyraty
Z hory z Bereżnyci
Ałe mesz świt ohljedaty
Z werszka, z szybenyci.[1]

  1. Gdzież ty będziesz, Fedj Giełeto,
    Dzionek spędzać,
    Gdzież ty będziesz, Fudoryku,
    W nocy nocować?

    A ja myślałem przebywać
    Przy zielonych stołach,
    A ja chciałem nocować
    Gdzie by Pan Bóg pomógł.

    Oj będziesz ty nocować
    W żandarmskich koszarach
    I będziesz gnić — aż zgnijesz
    W Kołomyi w więzieniu.