Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/520

Ta strona została skorygowana.
8

Gdy wyrostki i dziewczyny pod wodzą Ihnata w czterdzieści koni przyparli niespodzianie Fudora do skał pod Synyciami, tak że ani bronić się nie mógł, ani nie miał dokąd uciekać, po krótkiej bójce wśród nieopisanego wrzasku, związali go i odstawili już wieczorem do posterunku żandermerii w Uścierykach. Żandarmi rozwiązali go z miejsca, a komendant surowe upomniał Ihnata, że będzie odpowiadać w sądzie za samosąd, za gwałt, naruszenie wolności i za porwanie. Na młodych nakrzyczał ostro i nasamprzód z nimi spisał protokół. Był nieubłagany. Nawet wiadomość o wymordowaniu kurcząt nie wzruszyła go. Przeto młodzi oprzytomnieli i przerazili się naprawdę. Oświadczyli, że nic nie wiedzą, nic nie widzieli, nic nie słyszeli, tylko babka stareńka bardzo zawodziła, że zbój, a Ihnat rozkazał ratować gazdynię, dopędzać i wiązać zbója. Ihnat zaś tłumaczył, to sucho i twardo, to z zuchwałym śmiechem, że żandarmów nie ma w pobliżu, bo panicze nie fatygują się tak daleko. Zatem trzeba się bronić samemu, gdy taki zbój wypatrzył chwilę, gdy ani pana ani gajowych nie było w domu. Ale i Ihnat nie mógł wymienić innych szkód jak pomordowanie kurcząt, a także, że w dwa konie przyjechał, porwać chciał panią, ale pani umarła i choć potem ożyła, teraz ledwie żyje. Właśnie tego rodzaju zeznania złościły i wyzywały żandarmów, bo poniżały ich, jak gdyby byli do tego, aby biegać za byle porachunkiem i urojonym doniesieniem. Doniesienie brzmiące „zabity ale jeszcze trochę żyje“ miało już u nich od dawna swą sławę. To nie usposobiło komendanta dobrze wobec Ihnata. Może nawet wolał Fudora za jego maniery, choć oczywiście tylko pozornie i zresztą celowo, niby to przeoczał tymczasem właściwe jego oblicze, stosownie do zaleceń regulaminu, aby go w końcu tym niezawodniej schwytać. Uparcie legalna gra była naczelnym przykazaniem żandarmerii austriackiej. Choć to pewne, że nie umyła się ona do tego zjawiska o przełomowej sławie, jakim była i jest psychologiczna policja rosyjska, której druzgocące odkrycia odsłoniły światu, że cała powierzchnia życia jako teatr i maska jest czymś z gruntu fałszywym, bo tylko w mrokach i pod spodem należy szukać prawdy i duszy.
Oprócz wymownej blizny na twarzy Ihnat wcale nie posiadał zalet teatralnych, nawet odstręczał złośliwym uśmiechem i pewnością siebie. Był szorstki, nie zabiegał o nikogo, nawet o własnego pana. Toteż żandarmi nie okazali mu najmniejszego