A w mieście tym kamienny dwór, a w tym dworze kamienna komnata. A w tej komnacie kamienny stół. Przy stole tym siedzi pan i kamienne w nim serce. Na stole rozpięcie Chrystowe. Jak to zimne kamienne serce niezdolne przemienić Chrystową krew, tak niech niezdolny będzie ten pan zgrzytać na mnie zębami, złym spojrzeniem szarpać, złym słowem kąsać, niezdolny zmienić ród mój czy inny na żebraków“.
W miarę jak wezwania zbliżały do kamiennych ścian sądu i jak wionęło chłodem naprzód śledztwo, a potem rozprawa sądowa, zaczynano żałować Fudora, z początku nieśmiało, potem coraz powszechniej. Im bardziej kto miał obciążone sumienie tym, że przyczynił się świadectwem do zguby, tym bardziej był skłonny zapłacić za to litością. Chyba że któryś w odpłacie za bezkarność Fudora tak zatwardził serce, jak gajowy Ihnat, co jedno tylko powtarzał: „zbójowi koniec zbójecki“.
Do pamiętnego wystąpienia urosło świadectwo samego dziedzica podczas rozprawy sądowej, pełne rezerwy, a prawdę mówiąc — głębiej pomyślanej pychy. Przyczyniło się do odprężenia i zatwierdziło budzącą się litość. Czekający na korytarzach sądu świadkowie, oskarżyciele i rodzina Fudora, którzy zjechali na tę głośną a smutną uroczystość do miasta, natłoczyli się do sali rozpraw. Słuchali z zapartym tchem, to z ciekawością, to z niepokojem, to ze wzruszeniem. Dziedzic nie mógł ani nie zamierzał obalić licznych świadków ni dowodów, lecz pomniejszył ich wrażenie, ponadto oświetlił całość sprawy z niezaprzeczonym humorem, przywodząc na pamięć chłopskie fakcje, rozdrażnienia, obrazy i przedstawiając zarówno zapalne usposobienia ludzi jak i zupełny brak oświaty prawnej, a przede wszystkim wszechwładzę plotki, co wstaje szeptaniem, rozszumi się i kończy się burzą. Tak też mniej więcej ocenił swego gajowego Ihnata, podkreślając jego służbistość i prawość, i tym tłumacząc jego zawziętość. Wrażenie zeznań było poważne. Dziedzic zdał egzamin nie tylko przed społecznością chłopską, przede wszystkim wobec własnej matki. Ostatecznie odwracając swoje własne poniżenie, do którego zawzięcie dążył Fudor, wywyższył się w oczach wszystkich. Kto wiedział w czym rzecz, zauważył, że cierpkie rady Tanaseńka nie poszły na marne. Rozzłościł tym na pewno Ihnata, niemało zdziwił samego Fudora, ale nie jego żonę, która nie miała wątpliwości,