Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/535

Ta strona została skorygowana.

wygrywa, niegodzien jest parać się z ojcowskimi prawami, choćby je tysiącami umiał na pamięć.
Ten z połonin: — Mało tego, ten młody co chlubi się wiernością, nieraz napada słowami i nawet grozi: „Nie słuchacie mnie, bo nie mam władzy i nie mam siły, ale gdybym je miał, tobym wam pokazał jak słuchać starych praw tak, iżby was potrzaskało.“ A nie tak kierowali słudzy prawa starowieku, nasi sądkowie.
Ten z dołów: — Opowiedzcie nam zatem o nich, na czym opierali władzę praw i powagę sług prawa.
Ten z połonin: — Przede wszystkim na tym, że byli wybrani z takich chłopców, co nie podejrzewali niczego złego i ufali ludziom i stworzeniu. Zatem nie było pośród nich takiego, jak ten młody biegacz, co niby to już poznał, że ludzie są podli, wygaśli i starzy i tylko ponakładali sobie fałszywe lica. Spośród sądków, to znaczy spośród tych, których wybierano na sądków, do pięćdziesiątego roku życia żaden nie wiedział niczego złego o ludziach ani o zbrodni. I gdy takiego sobie upatrzyła gromada, choć może niejeden podśmiewał się i bawił się po cichu, że ufny jest jak małe dziecko, gmina chowała go tak, jak się chowa owoc na zimę, takie jabłka co jeszcze w jesieni surowe i zielone, a dopiero na Boże Narodzenie dojrzeją i są słodkie jak miód. Przypatrywano się im dobrze, śledzono szczególnie, czy który z nich nie przeklinał i złorzeczył, czy nie życzył źle komu. I wybierano go na sądka dopiero, gdy skończył osiemdziesiąt lat. Ale i wówczas gdyby choć jeden głos padł przeciw niemu i zaprzysiągł, że słyszał, jak tamten przeklinał, nie wybraliby go na sądka. Sądkowie przysięgali nauczycielom praw, i przysięgali przed całą gromadą, gdy ich wybrano, że wtedy dopiero zasądzą, gdy czyn sam się osądzi. A trzeba jeszcze wiedzieć, że tych dwunastu sądków osiemdziesięcioletnich mieszkało razem w osobnej chacie, tam też sypiali razem i razem jadali. Mieli czas wciąż naradzać się, poprawiać się wzajemnie i przypominać sobie, bo do gospodarki ich nikt nie potrzebował, mieli do tego dzieci, wnuki dorosłe, nieraz prawnuki.
Ten z dołów: — Jak to trzeba rozumieć, że czyn sam się osądzał?
Ten z połonin: — Główne prawo daje każdemu miejsce na świecie, a sądkowie powinni przede wszystkim to rozumieć i dlatego nie niszczyć nikogo ani nie kaleczyć, tylko jednać i godzić. Jednać czy to za pomocą odpłaty, czy przez przyjęcia