brat, także sędzia, którego adiutant cesarski w umyślnej wizycie prosił o informacje co do pewnego śledztwa, dając do poznania, że dworowi cesarskiemu na nim zależy, wstał gwałtownie i stając na baczność zawołał służbowo: „Jako cesarski i królewski porucznik rezerwy jestem w każdej chwili na rozkazy jego cesarskiej mości, a jako sędzia śledczy w imieniu jego cesarskiej mości, mam obowiązek prowadzić sprawę tajnie, bez żadnych względów i względzików.“ Dworski generał łagodził z koleżeńskim humorem: „Aber Herr Oberleutenant, warum denn so ungemütlich?“
Było oczywiste, że tacy sędziowie nie mogli mieć żadnych względów ani dla Fudora ani dla jego sąsiada dziedzica, wbrew temu czego oczekiwał ród Giełetów. Bo Fudor, tak prosty w swych przestępstwach, był ucieleśnieniem nieokrzesanej ciemnoty, i nie potrzeba było szczególnych odkryć ani subtelności, co najwyżej wytężonej ilościowo pracy, by pozbierać jego przestępstwa i skazać go surowo.
Jeśli gdzie można by się dopatrzeć pewnej klasowości, to nie u sędziów zawodowych, tylko u przysięgłych, przeważnie mieszczan, nieraz rzemieślników. Z chłopami podmiasteczkowymi łączyło ich to i owo, zarówno małe konflikty jak pretensje przewodnictwa. Lecz do pasterzy górskich mieli gruntowne uprzedzenia, a tamci do nich jeszcze większe jako do podpanków. Pokazało się to w sprawie ostatniego i to osławionego opryszka górskiego, Jury ze starego rodu Drahyriów, przeciw któremu za zuchwałe wyczyny i ucieczki zmobilizowano nie tylko żandarmerię i policję całego powiatu, lecz nawet patrole wojskowe. Wśród tego pościgu i powszechnej gorączki Jura, zapewne z pomocą tych co go ukrywali, uszedł pogoni i oddał się sądowi sam w ten sposób, że w samo południe zgłosił się u prezydenta sądu okręgowego. Opowiadano sobie, że dostojnik zemdlał. Jura jednak wolał mieć do czynienia z głową i z panem niż z podpankami. W słynnej podówczas rozprawie, w której mimo wcale korzystne w intencjach świadectwa sąsiadów, skazano go na śmierć przez powieszenie, sędziowie przysięgli mieli niemało sposobności do oburzania się na zuchwalstwo skazanego, który zaledwie raczył odpowiadać na ich pytania, uważając, że tylko prawdziwi panowie, to jest sędziowie zawodowi, mają tu coś do gadania.
Nietrudno odgadnąć, ile klęsk rozpętało się nad ludnością górską w tych masowych zmaganiach nieporozumień i innych rozumień, zwłaszcza na tle zupełnej nieświadomości prawnej, co
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/541
Ta strona została skorygowana.