ctwa obawiano się, czy to powrotu „indagacji korporalnej“, to jest po prostu tortur dla ludzi ze stanu laboriosi XVII w. — o czym nie zapomniano — czy to prawa szubienicznego, to jest stanu wyjątkowego z okresu pacyfikacji buntów, nowe prawo w zasadzie tak ludzkie i mimo wielkie wysiłki i kwalifikacje sędziów, nie okazało się ludzkie, bo stawało się, mimo woli i wbrew zamiarom prawodawców, pułapką dla nie przygotowanych. Do takich pułapek należało dobrze pomyślane prawo wekslowe, które przemieniło się w górach w żałosny wynalazek weksli gruntowych.
Gdzież szukać takich co będą żałować, że poczucie prawa wyschło? Może pasterze i tak dość pieczeni mrozem, słońcem, burzą, niekiedy i głodem, a przecież w niejednym płynni, jak płód dopiero co od pępka odcięty, potrzebowali nie ojcowskiej nawet, lecz matczynej sprawiedliwości z okresu ustroju macierzyńskiego, na to aby od razu nie skamienieli?
Patentowani przyjaciele ludu — nieraz nieźle płatni za to — uważają, że dla ludu będzie najlepiej, gdy przestanie być ludem. Ale któż i jak zaszczepi na nowo dawno odkryte a swoiste poczucie sprawiedliwości tak ważne, jak niektóre dopiero co odkryte gruczoły i witaminy? Zbyt mało jest dokumentów głosów samego ludu, co by przemawiały za tym, że nie tylko wyraźnie odczuwał sprawiedliwość, ale że wyrazy tego poczucia nie były ani chwiejne, ani ubogie. Do takich nielicznych dokumentów należały pamiętniki byłego wójta Goluka, niestety nieznane, bo nie opublikowane.
Czyż milczenie dziejów nie ma już żadnej mocy wobec nadmiaru głośnych słów, które je przykryły?
Zaledwie wrócił Fudor z więzienia do domu, udał się niezwłocznie do dziedzica. Jak niegdyś kroczył gościńcem hardo wyprostowany. Witano go, ale z daleka. Jak gdyby ludzie obawiali się go nadal z przyzwyczajenia lub jakby coś zawinili. Nie wiedzieli co mówić, ulatniali się prędko. Zauważono przecie, że wpadł do pyska zębatemu sumieniu. Nie swojemu własnemu lecz sądów. Na całym obliczu i postaci poznawano ślady zębów: „och, jaki pogryziony.“
Fudor idąc dawnymi chodami wstąpił naprzód do gospody Ajzyka przy gościńcu tuż obok dworu. Zanim wszedł do środka,