Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/553

Ta strona została skorygowana.

Poperecznyk machnął ręką gwałtownie, odparł niecierpliwie:
— Do takiej rozmowy zdatni ci, co słyszą i rozumieją coś. A inni niech się nie mieszają. Tak czy inaczej, któż wie na pewno czy Maksym i jego Semenko razem są, czy rozłączyli się? To zakryte, nie nasza sprawa. Tylko to pewne, że takiego drugiego jak Maksym nie ma, nikt go nie zastąpi.
Jakby na to aby utrzymać swe znaczenie młody wątpiciel podniósł głos, mówiąc powoli i zbyt dobitnie:
— Nikt nic złego nie powie przeciw Maksymowi, broń Boże. Ale aby nie można zastąpić takiego, co wciąż sterczy w komorze schowany przed światem i nigdzie, nawet w cerkwi, nie pokaże się? Niech z Bogiem spoczywa, i daj mu Boże za to, że zostawił takiego syna.
Poperecznyk spoglądał nań cierpliwie, potem zarechotał z głębi gardła:
Tańcuj, tańcuj, Maruszka!“ — przyśpiewuje Cygan niedźwiedzicy, aby tańczyła na targu. Poucza słodko, przygrywa także, ale nigdy bez kija. I tak trzeba z niedźwiadkami! Ale jest także taki, co za nic niedźwiedzi uczyć nie będzie, ani pokazywać wyuczonych. Choćby za ciężkie pieniądze! I taki powie, że Maksyma zastąpić nie można, bo wie, że jest niewielu takich. Są, ale jeden daleko od drugiego, jak te słupy wiatrowe, co trzymają niebo. — Poperecznyk wskazał ręką na niebo, potem spoglądał sierdziście na kosę.
Młodzieniec rozłożył ręce, westchnął z wyrzeczeniem. Jakby poddając pod sąd gromady powtórzył cicho:
— Słupy wiatrowe — słyszycie? — Odwrócił się gwałtownie, machnął kosą i zaraz oba rzędy kosarzy, jak rzesza ptaków spłoszona wzlotem jednego, ruszyły z kosami. Jakby urażeni, nie wiadomo kto i przez kogo, uciekali od siebie, to dopędzali się gorączkowo lecz w milczeniu.

Wysoko nad głowami ogniste słońce wytoczyło się zza Pisanego Kamienia. I niezwłocznie u dołu zjawił się Foka z dwoma końmi naładowanymi besahami i z garstką chatyńskich ludzi. Zanim przywitał się, klęknął nad strugą i skłonił się słońcu. Po czym on i pomocnicy rozścielali przy strudze liżnyki i zwoje płótna, a na nich potrawy dla śniadania: świeże trzeszczące w rękach chleby-korsze, koneweczki z huślanką, rakwy z masłem i bryndzą. Kosarze doszli z dwóch stron nad strugę, ko-