Opuścił głowę i plącze smutno językiem: „Chłopczyno, komuż mam się poskarżyć? Chrześniakom czy kumom? Zdradzają ciągle i zdradzą ostatecznie. Cap języka koziego się nie wyrzeknie, a oni w szkole już behekają jeden jak drugi: «abebe, bebeche, łepeche.» Pisma i tak się nie nauczą, głowy za ciasne, ale to jedno na pewno w głowy im wbiją: «Chłop świnia, chłop ciemny, smaruj chłopa miodem, a on śmierdzi gnojem.» Potem jeden słup zakopią na Czarnohorze, a drugi na Ihrecu, u góry łodwę wyciosaną przybiją i nakarbują na wieczną pamięć czerwonymi literami, aby z daleka świeciło nad całym krajem: «Chłop świnia, chłop bydlak, chłop ciemny, smaruj go miodem a on śmierdzi gnojem.» — Tego nauczą się, na to przysięgną, starą prawdę wymiotą, przysięgną, że nigdy jej nie było.“
Posmutniałem od wódki, pociemniało mi w głowie od smutnych myśli i pytam go cicho: „To cóż teraz robić nam młodym?“ Ożywił się, znów rozsiadł się szeroko i mówi mi: „Naprzód ożenić, bo baby pierwsze wszystko zaprzepaszczą, ale mogą także utrzymać mocno. Dlatego pamiętaj, aby żona twoja była kurwa sprawna i żwawa, kurwa główna. Tylko taka cię ochroni.“
Zerwałem się na równe nogi, chlasnąłem dłonią o stół w złości: „Tak mówicie do mnie, Tanaseńku? nie chcę tego słuchać, zabieram się.“
Ogarnął mnie mocno ręką za plecy, nie puścił, przybliżył głowę do mej głowy, świdruje oczyma, nie wiem czy chce pocałować czy złapać za ucho. Posadził na ławie i mówi ponuro: „Chłopcze, jeśli chcesz naprawdę bronić siebie i chaty swojej i swoich, żona musi być kurwa okrągła, taka co tańczy, aż chata tańczy, i rządzi chatą, aż chata trzeszczy. Taka co puści się z tym co trzeba, wymknie się i oszuka każdego. Co furczeć potrafi naokoło czym jej potrzeba, a potem ciąć jak pszczoła i walić po łbie łapą jak niedźwiedzica. Bo zawsze pilnuje swego. Co zdobędzie, złoży w komorze dla siebie i dla dzieci. Dobrze ci życzę i tego chcę, by cię z chaty nie wygnali, abyś nie zżebraczał. A dobra kurwa, chytra, porządna, złota kurwa oszuka wszystkich. Uwierzą jej nawet, że zna pismo. Taka samo pismo oszuka, bo gdy zacznie karbować nogami i kolanami, pobiegną za nią, a całe pismo rzucą na śmiecie. Szukaj takiej baby, a gdy ją znajdziesz, szanuj ją, słuchaj jej i wierz jej, boś ty za miękki, oczy masz — nie mówię — ładne, ale jak u dziewczyny. Pamiętaj, abyś był jej wdzięczny, abyś ją całował i ho-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/561
Ta strona została skorygowana.