łubił. Takiej i ja się pokłonię. Tego ci nikt nie powie, jeszcze ci zamydli oczy. A teraz możesz sobie iść, jeśliś się obraził.“
Świat mi się zakręcił cały, inni także już posmutnieli czy od wódki czy od kazania Tanasijowego, a on popatrzył bystro, zmiarkował i krzyknął:
„A teraz wyrzucić stąd stoły, ławy, stołki, szafy, berbenice, wszystko precz i w mig! A ty, Gaweciu, graj, wiesz sam jak, a cymbalista jakiś niech ci wtóruje. Dawność to dawność, tańczmy!“
Zdawało mi się, że nie tylko głowa mi ociężała, ale że nogi także opuchły. Ale gdy wiatrem wymiotło wszystko z całej izby, a muzyka zagrała, rozkręciły mi się nogi i innym także. Tanasij wirem pokręcił taniec, i wtedy poznałem raz jeszcze, że co dawni ludzie, to nie dzisiejsi. I taniec i śpiewanki i krzyki wirowały dziko, jakby na święto Rozihry młode wilki z wywalonymi językami razem z czortami leśnymi tańczyły. Tanasij kręcił wszystkim jak główny czort i przyśpiewywał jedną zwrotkę za drugą. Ja sam już nogami więcej ruszałem niż głową i tylko jedną zwrotkę zapamiętałem. Powtarzał ją kilka razy.
Nic mi tu już nie pomoże,
Mamo moja miła!
Zabierz stąd, podrzuć gdzie chcesz,
Jakeś tu rzuciła.
Prawdę mówiąc od tańca robiło się coraz weselej, a najweselej kiedy przyjechali dwoma furami z Kosowa Żydowie, pobratymi Tanasija, całą hurmą. Fury napakowane Żydami jakby pszczoły lepiły się koło matki. Główny Żyd pobratym Tanasija, a także wasz, Foko, i mego ojca, wesoły, żartowny, rozruszał wszystkich, Tanasija najwięcej. Był to Duwyd, ten co go zowią Bernhaut, bywały człeczysko. Jak tylko wszedł, ogłosił: „My do najstarszego rabina! Patrzcie, Tanaseńku, jakie tu żydowskie towarzystwo!“ I naprawdę było rojno, Żydowie przegadywali jeden przez drugiego, ale Tanasij przekrzykiwał wszystkich, a Żydówki przystojne, ciche ani pisną, stare trochę kwaśne, a młode delikatne jakby szklanne. Przyjechali naprawdę na jakieś żydowskie wesele, ale naprzód wstąpili wszyscy do Tanasija. „No, teraz będziemy tańczyć przez całą noc“ — cieszył się Tanasij, aż mu się oczy świeciły. Zmartwił się przecie, gdy usłyszał, że mają pójść na wesele i znów się pocieszał, bo zaczął częstować i znów się zmartwił,