Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/025

Ta strona została skorygowana.
10. Wjazd Henryka Walezego do Krakowa (r. 1854.)
(Fot. A. Pawlikowski.)

wszystkie pierwiastki tej walki nieustannej, która wypełnia życie, tłum, w którym są wszystkie odmiany różnic indywidualnych i społecznych, i tłum ten posłuszny jest jednemu człowiekowi, który, tam, ze sceny, szarpie paroma tysiącami serc i mózgów, z bezwzględnym despotyzmem władając niemi i zmuszając do łez, do śmiechu, do strachu, do rozpaczy, do szału namiętnego uniesienia, do szczytów zachwytu. Ci ludzie, których wszystko dzieli w życiu, którzy nieraz są, poprostu, swymi wrogami nieprzejednanymi, którzy tu nawet miejscem, które zajmują, wskazują różnice swych społecznych stanowisk i przeznaczeń, ci ludzie czują jedno i to samo pod przemocą sztuki. Sztuka też, będąc takim silnym czynnikiem w życiu jednostkowej duszy, staje się również koniecznością życia zbiorowego, wyrazem duchu narodowego, tym krzykiem milionów dusz, jak Marsylianka, jak każdy hymn, którym tłumy wyrażają jedność poruszeń dusz ludzkich, będących pod naporem jednakich zdarzeń.

Działanie jednej ze sztuk, poruszając duszę, wywołuje wstrząśnienie wszystkich jej władz i potrzebę wrażeń, które dają inne sztuki odłamy. Z muzycznych akordów wstają obrazy, jak z obrazów poematy, a z poematów sklepią się potężne łuki i dźwigają się w niebo strzeliste wieże, ponieważ wszystkie odłamy sztuki mają u podstawy jedną i tę samą ludzką duszę, niezgłębione morze jej życia.
Całość sztuki, dając pełnię objawów życia, daje też najistotniejszy obraz tego, jakim był dany naród i dana epoka jego bytu.
Polska dziewiętnastego wieku przejawiła się w zupełności w swojej sztuce. Nie możemy ściśle wyjaśnić, dlaczego naprzód przyszła poezya, a tuż za nią, a raczej współcześnie, muzyka, a dalej malarstwo, ale one przyszły