Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/045

Ta strona została skorygowana.
26. Otrucie królowej Bony (r. 1860).
(Według współczesnej litografii)

wstańczemu, nie widzi już nic — prócz nieszczęścia i klęski. Matejko zamyka się w pracowni i topi swój ból w obrazie, który zresztą sam jest źródłem smutków, jak pisze, zamyka się w sobie i maluje, bo nad nim jest jakby fatalistyczna moc, która go niesie siłą pędu nabytego, którego on już nie może ani powstrzymać, ani skierować gdzieindziej. Na obraz ten gromadziła się energia psychiczna, która, doszedłszy do kresu natężenia, musiała się wyładować, spełnić czyn, bez względu na wszystko to, co się dzieje dookoła ze światem i samym twórcą. Tak tworzą się arcydzieła.

Wogóle, znamienną cechą Matejki jest ta zdolność olbrzymiego trudu, potężnego skupienia woli dla dokonania artystycznego czynu, który zdaje się u niego dokonywać nie w długiej pracy, lecz w nagłym porywie, tak jednolitą jest, na całej powierzchni jego największych obrazów, ta zaciekła pasya dojścia do ostatnich granic doskonałości wykonania. Ta zdolność trudu trwa przez całe życie; nie ustaje on w codziennej pracy i zdobywa się na olbrzymie czyny w dniach wielkich natchnień. W tej jego pracowitości niema nic z cierpliwej pracy orzącego wołu, nic z pedanta, cierpliwie i uparcie zbierającego i składającego w szufladki mózgowe drobiazgi myśli, nic z pracowitości urzędnika, nic z sitzfleischu — jest to ciągły poryw, ciągła namiętność, ciągły głód i pasya czynu, ciągłe przelewanie się przez brzegi energii twórczej. Miał on w sobie przymioty, konieczne do spełnienia wielkiego czynu: zdolność skupienia całej woli i energii w jednem ognisku, w jednym celu i wytrwania w tem napięciu aż do urzeczywistnienia zamiaru.
Wnikając w bieg życia Matejki, coraz bardziej ma się wrażenie, że jest on jakby ofiarą siły wyższej, która go trzyma w bezwzględnej niewoli i zmusza do olbrzymiego trudu który zdaje się nieodpowiednim do jego sił fizycz-