Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/075

Ta strona została przepisana.

strzeżeń oddawał siebie idei, w którą wierzył. Nie miał on geniuszu myśli Mickiewicza, jego pojęcia nie rozsadzały wiązań w ustroju myślowym jego otoczenia; idąc do Rzymu, szedł, jak pokorny niewolnik, podczas kiedy Mickiewicz szedł jak prorok, który chce z papiestwa dobyć piorun, mogący olśnić ludzkość i podnieść samo papiestwo do wyżyn, na jakich ono może spełnić wielki czyn swego przeznaczenia. — Matejko nie szedł z tą hardą myślą, ale szedł z tą samą bezwzględnością samooddania się, z tem samem poświeceniem się swojej idei.
Rzecz oczywista, że to oddanie się tej, lub innej zasadzie, to uczepienie swoich żądz do tej a nie innej rzeczy, jest już zjawiskiem drugorzędnem przy ocenianiu organizacyi psychicznej, nadaje ono względną wartość ludzkim czynom, ale bezwzględna ich siła objawia się w natężeniu energii, w jej trwaniu i gwałtowności działania. Zbrodniarz i bohater u podstawy swego czynu mają tę energię psychiczną i odwagę bycia sobą. która, stanowi absolutną wartość ich istoty — jeden działa na szkodę, drugi na pożytek społeczny i ta miara ich wartości obowiązuje ludzkość, gdyż bez uznania wartości społecznych nie mogłaby ona istnieć. Matejko miał potężną energię czynu, silną i niezależną indywidualność, obie były związane z wielkiej społecznej wartości skutkami.