Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/088

Ta strona została przepisana.

pójść za dawnymi mistrzami, — z czasem i on. tak jak oni, stał się malarzem, którego sztuka była na służbie i dążyła do zaspokojenia pewnych zewnętrznych wymagań, — ale Skarga, Rejtan są czystym wybuchem jego wewnętrznej istoty.
Kiedy Matejko kształtował się jako osobowość artystyczna, nie stykał się wcale ze sztuką, prócz tego, co było po krakowskich kościołach i co może oddziałało na podkreślenie w nim pewnych pierwiastków średniowiecznego ducha, — kiedy pojechał do Monachium, był już sobą i był bardzo niepodatnym dla wszelkich wpływów. Jeżeli jednak będziemy szukać jakichś śladów oddziaływania nań z zewnątrz, to z niejaką pewnością możnaby widzieć wpływ Van Dycka, zwłaszcza w pojęciu, w układzie rąk. To podobieństwo mogło się zakraść w czasach pobytu w Monachium, gdzie jest szereg portretów Van Dycka, o których kiedy się myśli, ma się wrażenie, że ludzie ci wyszli z obrazu Skargi, lub mogliby tam wejść, nie naruszając w sposób rażący charakteru obrazu. Z czasem to podobieństwo znika i ręce Matejki stają się przesadnie grube, otłuszczone i pospolite.
Poza rażącem pokrewieństwem miedzy pewnymi artystami, poza bezczelną kompilacyą lub prostem artystycznem złodziejstwem, które nie potrzebują subtelnej krytyki, żeby być ujawnionemi, z wielką ostrożnością należy badać całą sprawę wpływów jednych artystów na drugich. Na ogół jednak, krytycy bardzo lekkomyślnie nieraz wyszukują źródeł pewnych