i siła jego uczucia napiętnowała wszystkie postacie jego obrazów tą potęgą charakteru indywidualnego i tem smutnem lub surowem skupieniem i natężeniem do krańców możności, wyrazu duszy, duszy, która jest ciągle na przeciwnym biegunie spokoju i wesołości życia, która żyje i działa w świecie ciemnych przeczuć, straszliwie uświadomionych bólów, rozpaczy, szaleństwa, zapamiętania się w walce, surowego spełniania nakazów siły wyższej, lub poważnego dokonywania aktów wielkiej doniosłości dla bytu narodu.
Myśląc o jego życiu, ma się wrażenie, że on przechodzi wśród tego bytu jak lunatyk, zapatrzony w coś co jest poza tem słońcem, które oświecało powszednie dnie jego życia. Ale te dnie trwały i Matejko musiał je przeżywać tak, jak każdy inny człowiek, i znosić wszystkie następstwa zdobytego swoim artyzmem miejsca w społeczeństwie. Społeczne wymagania i towarzyskie małostki czepiały się go, ludzie oblepiali się dokoła niego ze swojem szczerem uwielbieniem, czcią, zachwytem, lecz również z pochlebstwem, uniżonością, płaskością, meskineryą i ściągali go na swój poziom, na którym on, człowiek pełen prostoty, naiwności, nie obyty towarzysko, niezręczny, nie mający łatwości wysławiania się, swojem zachowaniem się i swoją mową wywoływał nieporozumienia i budził fałszywe o sobie mniemania.
Kraków, miasto małe, nieproporcyonalnie małe w stosunku do wielkości, sławy i znaczenia Matejki, Kraków zanadto się zbliżał do niego i to coś dziwnego, ta atmosfera oddalania, która otacza ludzi wielkich, przerywała się