Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/119

Ta strona została skorygowana.

mówiąc o tem, o czem wiedziała, choć cokolwiek, — więc, gdy chodziło o sztukę Matejki, mówiąc o historyi.
Znamiennym pod tym względem był gwałtowny ruch opinii, wywołany przez Rejtana Matejki. Dla dzisiejszych umysłów, które pochłonęły Kalinkę i całą literaturę historyczną, dotyczącą upadku Polski, umysłów, które przetrawiły w sobie całą do ran żrącą treść tych czasów, które biczowały i przeszłość i siebie, które doszły do wzięcia całej winy na sumienie polskie i uniewinniły prawnie tych, co, w czas przełomu wewnętrznego, napadli po złodziejsku na naród, — dla dzisiejszych umysłów cała ta burza jest już niezrozumiałą. Wówczas jednak tak się zawzięto na Matejkę, że nawet dostrzeżono fioletowe półtony, — z czasem, kiedy poglądy Matejki na historyę przyszły do równowagi z jego otoczeniem, przestano spostrzegać inne, nawet większe jego wady. Ale wtedy zawrzała burza, w czasie której pluto na Matejkę obelgami i oszczerstwem. Siemieński pisał: — »Eksploatacya historycznego skandalu na korzyść popularności nie była zadaniem mistrzów sztuki«. Kraszewski zaś: — »Piękny obraz — ale zły uczynek. Policzkować trupa matki nie godzi się«. Kraszewski przedrukował w Rachunkach paszkwil, napisany na Matejkę:

Winszuję, nie zazdroszczę dukatów i wstęgi!
Na mord drgającej Polski nie było wyrazu,
Tyś dla uniewinienia użył swej potęgi,
A wrogi kupiły z twojego obrazu
Prawo mówić: — Patrzcie! oto taka
Polska ilustrowana dziś pędzlem Polaka.
Lecz za bezcen sprzedałeś tajnie twego gniazda,
Bo już bratniej miłości nie wzejdzie ci gwiazda.

Gniew, oburzenie i żal ludzi, których przodkowie stali tam pod pręgierzem, otaczał Matejkę. Ktoś, chcąc go dotknąć najboleśniej, powiedział przy nim o obrazie: — Trzeba to posłać do Petersburga, tam kupią. — Kupili żywych, mogliby kupić i malowanych! — odpowiedział Matejko.
I tak, jak to nieporozumienie opinii z Matejką powstało nie na tle zagadnień artystycznych, podobnie późniejsza najlepsza z nim zgoda, posunięta do fetyszyzmu, który robił z niego nietykalną świętość, bronioną przed krytyką ze wszystkimi atrybutami, z jakimi występuje prawdziwa religia przeciw herezyi, i ta zgoda wynikała ze zgody z tematami jego obrazów, które były drogie dla wszystkich, a krytykom dawały możność pisania o »lokalnym, niezharmonizowanym do jednego tonu, lecz mistrzowskim kolorycie«, o symbolice linii, przechodzącej przez nogę konia krzyżackiego mistrza, o symbolice barwy białej, która jest symbolem śmierci i niewinności, ponieważ ani śmierć, ani niewinność niema chwili teraźniejszej...
Widzowie jednak, którzy szczerze i prosto wzruszali się obrazami Matejki, a odchodzili obojętni od obrazów innych historycznych malarzy, wydawali nieświadomie sąd słuszny i, gdyby ówczesna krytyka miała choćby tę pro-