Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/125

Ta strona została przepisana.

stotę odczuwania wrażeń, nie przyszłoby do tego potwornego zamieszania pojęć, jakie wynikło w teoretycznem określaniu i wyjaśnianiu twórczości Matejki. Niestety, sam Matejko nie, zdołał w zupełności uchronić się od wpływu tych opinii i, nie protestując przeciw nim, nie przeciwstawiając im tego, co powinien był czuć jako artysta, owszem, w swoich publicznych przemowach wynurzając się w podobnym charakterze, przyczyniał się do tem większego zagmatwania prawdy.
Kult Matejki z jednej strony stał się zatęchłem więzieniem, w które chciano wtoczyć cały ruch artystyczny w Polsce, z drugiej zaś przybierał formy, które musiały doprowadzić do reakcyi, tem gwałtowniejszej, że stała ona wobec rzeczywistej potęgi, nie tylko wielkości jego talentu, ale i tej ogromnej powagi i przemocy, jaka ona zdobyła w społeczeństwie. Reakcya ta, ta krytyka i Matejki i jego krytyków, wywołała długą i gwałtowną polemikę. Wiem coś o tem i dla pewnych umysłów jestem dotąd tym, co zabił ducha polskiej sztuki, kazał czcić farbę, olej, pędzle, i zatruł a nawet skrócił życie Matejki. .
Nieszczęściem Matejki było to, że oprócz ludzi, którzy go czcili poważnie i wiedzieli, za co go czczą, jednocześnie wytwarzała się dokoła jego sztuki, jego imienia pewna ciasna, pospolita, pozbawiona głębokości sądu, często płaska rzesza umysłów, słowem i pió-