Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/157

Ta strona została przepisana.

Matejki namiot zwisa dziwnymi strzępami nad tym zadziwiającym królem, a jeden i drugi świadczą o śmiałości, osobowości i niezależności tego, kto ich namalował. Przytoczyłem parę szczegółów ale obrazy Matejki są pełne takich rzeczy, które on, nie licząc się z żadnym powszechnie przyjętym komunałem umieszczał z tą niepowstrzymaną pasyą wtłoczenia w obraz prawdziwego życia.
Że ta oryginalność formy Matejki nie przeszła niepostrzeżona, że budziła protest w umysłach ludzi, wychowanych na dawnem pojmowaniu formy, ciekawym dowodom jest zdanie Cypryana Norwida, które mogę przytoczyć dzięki uprzejmości p. B. Zrębowicza ze Lwowa. Po wstępnem uzasadnieniu swego sądu Norwid pisze — »Z tego to, a niezaprzeczenie sprawiedliwego patrząc punktu na dzieło pana Matejki... cóż się przedstawi oczom i sądowi? Pan Matejko jest jednym z najbieglejszych malarzy dziś w Europie, i jest jednym z najmniej wyobrażenia mających o artyzmie artystów, lubo dziś na świecie mnogich. Wszystko tam wyzute z ideału! to parlament? a to wielka karczma flamandzka, gdzie halabardują z kijami i pięściami — żadnego a żadnego senatorskich giestu, żadnego męża togi, żadnej parlamentarnej fałdy na ramieniu, — Rejtan nie gladyator konający, ani męczennik, ufny w zapieczętowanie