Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/159

Ta strona została przepisana.

sprawy i czujący pod palcami ręki swojej sakramenta dziejów — nie, Rejtan tam jest wąsaty demoniak, który zawiesiście dokonał swego i koniec. Cała myśl wypowiedziana nie budową rzeczy, ale obces, omijanie kompozycyi, jak w jakim maleńkim obrazku flamandzkim. Pieniądze złote znaczą to a to — koperty od listów to i owo — i tak dalej. Rysunek jest tak samo zupełnie tejże samej miary i wzorem wielkiej biegłości i żadnej idealności. Znajomość dziejów ojczyzny, oparta na anegdotach szczegółowych, tak jak mnogość akcesoryi w pędzlu i stąd milion brylantowych tęcz — ale — bez majestatu słońca! Strona moralna nie zwrócona do masy narodu i do sumienia Rzeczypospolitej, ale do kilku osób, sportretowanych z przeraźliwą dzielnością pędzla i z naciskiem koloryzacyi ich ciała śmiertelnego. Wszystko razem genialne w pędzlu i dające Polsce jednego z najznakomitszych malarzy (pictores) na świecie«.
Kto zna własne Norwida malarstwo, będące upostaciowaniem konwenansu romantyczno–klasycznego, ten doskonale zrozumie, na czem polega jego krytyka pojmowania formy przez Matejkę, z drugiej jednak strony Norwid doskonale odczuwa istotę talentu Matejki i po swojemu charakteryzuje ten poryw rozbieżności wyobraźni, który już się przejawia w Rejtanie.
Lecz, jak w całej swojej twórczości, tak samo w zakresie formy Matejko łamał się niekiedy z tematami, które nie leżały ściśle w granicach jego osobowości i wtedy, nie czując w sobie tego, co chciał namalować, nie mogąc zaobserwować tego w życiu, on, tak samodzielny, tak niezależny uciekał się do konwenansu przyjętych szablonów, które siłą swej indywidualności jeszcze spotworniał. Tak jest zawsze prawie, ile razy Matejko usiłował malo-