i szalona pamięć artystyczna, albo, co jest najważniejsze, co jest rozstrzygające, zdolność odczuwania ich w sobie. Podobnie, jak aktor nie potrzebuje przed zwierciadłem uczyć się wyrazu uczuć, gdyż wewnętrzny związek stanów psychicznych ze skurczami mięśni twarzy wywołuje na niej odpowiednie im wyrazy, podobnie jak ludzie, udając coś, umieją w jednej chwili przybrać odpowiednią pozę i wyraz, podobnie też malarz czuje w sobie wyraz stanu danych uczuć i, malując, odczuwa go na własnej twarzy, a tym sposobem, nie patrząc na modela, nie mając nawet w pamięci zaobserwowanego z natury podobnego zjawiska, może z bezwzględną prawdą je, odtworzyć. To wewnętrzne poczucie tego, co się maluje, jest najbezcenniejszym przymiotem artysty. Ono daje mu możność wcielenia w jego dzieło najdziwniejszego pierwiastku bytu — życia, tej zmiennej, ruchliwej i zdumiewająco różnorodnej gry zjawisk istnienia człowieka i natury.
Obraz powstaje w umyśle artysty nie tylko wskutek zewnętrznych podrażnień wrażliwości, ale i wskutek wewnętrznego, samoistnego stanu psychicznego. Całe pokłady form, złożone w pamięci, podstawiają się jako środki wyrażania tych stanów, lecz tam, gdzie idzie o wyraz ludzkiego uczucia, tam odczuwanie go w własnych nerwach i mięśniach jest najistotniejszem źródłem środków oddania ich w malarstwie. Otóż Matejko był w najwyższym stopniu obdarzony tą władzą. Wszystkie postacie, które malował, były tylko wyrazem rozmaitych stanów jego własnej duszy. On malował zawsze ten wewnętrzny stan, który w nim powstawał na tle stałych cech psychicznych, pod wpływem rozmyślań nad historyą, i ten wewnętrzny obraz, który był zmateryalizowaniem tego stanu. Nie mógł tego widzieć w rzeczywistości, mógł tylko to czuć w sobie, a materyalną formę, tę bryłę przedmiotu, znajdował dopiero w modelu, jak na nim również dopiero widział, jak wyglądali ludzie w starożytnych szatach, nieraz tak dziwacznych w porównaniu z współczesnemi. I jeżeli, patrząc na jego malowanie, można dokładnie ocenić, jak dalece pomocnym był mu model, jak wiele w jego dziele znaczyła możność posiadania wszystkich rzeczy, aż do najdrobniejszych szczegółów, to jednak dość spojrzeć na którąkolwiekbądź twarz w jego obrazach, żeby zrozumieć całą wartość tych przymiotów artyzmu, których się nie kupuje na targowisku modeli. I tem potężniejsze są te władze talentu, że, posługując się tak stale i ciągle modelem, nie dał się on jednak w twarzach nigdy unieść jego plastyczną doskonałością i, biorąc odeń bryłowatową budowę twarzy, potrafił ją z tą siłą i bezwzględną prawdą nagiąć do wyrażania głębokich, wstrząsających poruszeń duszy. Tu się przejawia istota jego talentu, jego najindywidualniejsza cecha i najbardziej osobista zaleta. Ani Skarga, ani Batory, ani Stańczyk, ani żaden inny człowiek z przeszłości nie pozowali mu i nie mogliby pozować z tym wyrazem, który Matejko namalował. A jednak, przy całem tych wyrazów natężeniu, niema w nich nic przymusu — o ile nie wyrażają wesołości, której, nie mając w sobie, nie mógł też Matejko oddać w malarstwie.
Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/169
Ta strona została przepisana.