żliwe, ponieważ każde takie dążenie wymaga ofiar, do których Matejko nie mógłby się zmusić, gdyż jego zagadnienia myślowe, oparcie akcyi obrazu na wyrazach twarzy i pasya odtwarzania rzeczy były z takiemi ofiarami w zbyt biegunowej sprzeczności. Wydobycie efektów świetlnych wobec tak dalece słabszych, w porównaniu z naturą, środków malarstwa wymaga nadzwyczajnego poczucia skali tonów, umiejętnego ich ustosunkowania i rozważnego oszczędzania najwyższych świateł, jakiemi malarstwo rozporządza, — wszystko to wymaga innych władz artystycznych, innego temperamentu, niż Matejki. Szedł on ze zbyt wielkim rozmachem w jednym kierunku, żeby módz uświadamiać sobie subtelne odcienie efektów świetlnych i z rozwagą szafować środkami malarstwa. W początkowych obrazach był on ostrożniejszy i uważniejszy w tym kierunku, a pierwotne, wszechstronne studya trzymały go na wodzy; im dalej szedł w życie, tem potężniej ogarniała go logika rozwoju jego własnej indywidualności, która, opanowawszy pewne, najpodatniejsze środki malarskie, szła z żywiołową siłą, nie kontrolując się i nie patrząc za siebie— nie krytykując swego dzieła.
Wydobycie wrażenia światła w malarstwie zależy nie tylko od ustosunkowania efektu pod względem przejścia tonów od białego do czarnego, lecz i od ich zabarwienia. Ton, w którym jest pewna domieszka żółtego — ciepłego koloru, będzie robił większe wrażenie światła, niż ton, odeń jaśniejszy, z czystej białej farby, i z tej właściwości stosunku wzroku do barwy wynikają ogromne zasoby środków malarskich. Matejko ich nie wyzyskiwał, nie umiał użyć tonów barwnych tak, jak tego wymaga rozwiązanie tego zagadnienia. Ściśle biorąc, nie »nie umiał«, gdyż była to potężna i nadmiernie bogata
Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/207
Ta strona została przepisana.