Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/214

Ta strona została przepisana.

koniecznym jej współczynnikiem. Zatem malarz może dążyć albo tylko do pokrycia pewnej płaszczyzny pewnemi kolorowemi plamami, których stosunek wymiarowy i stosunek barwnego natężenia rozwiązuje całe zagadnienie, albo też malarz bierze naturę w pewnej chwili dnia, przy pewnem oświetleniu i odpowiednio do tego ustosunkowuje wszystkie tony barwne, składające obraz. W pierwszym wypadku działa kolorysta tylko odruchowo, idąc za wrażliwością, zmysłów, w drugim w spełnieniu zadania bierze udział uwaga, rozumowanie, rozważne badanie i kombinowanie tonów ze względu na ciągle konieczną pamięć świetlnego założenia obrazu. W jednym i drugim razie wrażliwość na barwy i harmonia ich w obrazie wahają się między dwoma biegunami barwnymi, między kolorem żółtym i błękitnym, na które oko ludzkie jest najbardziej wrażliwe i które bez ustanku zmieniają swoje natężenie pod wpływem zmian oświetlenia — zmieniają, lecz zawsze są obecne, zawsze konieczne i ciągle normujące harmonię kolorów. Żeby wiedzieć, jak dalece świat widzialny jest przepojony temi barwami, czy też jak dalece oko jest na nie wrażliwe, trzeba obserwować je na śniegu, na białych płaszczyznach, wrażliwych na zabarwienia. Wtedy dopiero widzi się to ciągłe chwianie się