Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/222

Ta strona została przepisana.

kolorycie, o »ciepłym pędzlu« mistrzów weneckich, co, zamienione na praktyczne wnioski i wskazówki dla malarza, zobowiązywało do podsmarowywania obrazów rudą farbą — dawniej paloną Sieną, potem asfaltem. Matejko używał już asfaltu — z początku — potem, zdaje się, czegoś innego. To tonowanie obrazu na rudej zaprawie prowadziło do słabego wyodrębniania plam barwnych i wtapiania ich w rudy ton, przyczem w cieniach stapiały się one w jeden ton brunatny. Jakkolwiek wtedy już przez sztukę francuską przeszedł Delacroix, jakkolwiek przeszli już francuscy pejzażyści, rozpraszając tę rutynę, nie zniszczyli jej doszczętnie, gdyż i sami nie zupełnie byli od niej wolni. O prerafaelitach, o »czystych barwach«, za które walczył Ruskin, na lądzie było głucho. Matejko więc, jak wszyscy współcześni mu malarze, jak nawet z początku Böcklin, wyszedł z tej rudej zaprawy, jako podstawy tonu obraza i środka upodobnienia plam barwnych dla uzyskania ich zgodności — harmonii. I jak inni tej epoki malarze, jak Makart np., Matejko w miarę, jak oddalał się od punktu wyjścia swojej twórczości, wprowadzał coraz silniejsze