Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/291

Ta strona została przepisana.

jeszcze nie wzięli zapłaty, lub nie spełnili wszystkiego, za co ich zapłacono; cyników, którzy pogardzają sobą i spełnionym czynem; — kupa łachmanów ludzkich dusz splugawionych, zniedołężniałych, rozłożonych w jadzie głupoty i spodlenia, — kłąb robaków, toczących naród i znudzonych przewlekaniem się konania; widma tych, którzy jeszcze mogliby przejrzeć, i cienie tych którzy już nie mogą odwrócić spełnionych czynów — wszystko to, zbite w kąt sali, tłoczy się wobec jednego, jedynego człowieka, który w szale obłąkania zawalił sobą drogę do zbrodni, człowieka, którym miota już tylko bezrozumna wściekłość rozpaczy — wszystkie rozumowe pobudki czynu stopiły się już w tym żarze rozpaczy w jeden szał nienawistnego zapamiętania się. Zdaje się, że się słyszy zgrzytanie jego zębów, chrzęst rozrywanej piersi — a oczy, wychodzące z powiek, nigdy już nie będą w stanie spojrzeć inaczej. To, co Skarga widział w głębi dali wieków jako przeczucie, to Rejtan widzi przed sobą w całej dotykalnej ohydzie i pada rażony.
Matejkę opuściła rozwaga. Jego potężny temperament, gnany mściwym gniewem, nie liczył się już z przestrzenią i światłem. Ludzie ci są stłoczeni tak, że nie mogliby się tam pomieścić, — ale waśnie to tak jednolite, zduszone stado tem silniej przeciwstawia się temu jedynemu człowiekowi.
Namiętność uczucia, z jaką ten obraz jest malowany, poniosła talent Matejki, nadając obrazom piętno porywającego życia nie tylko w wyrazach i postawach ludzi, ale w samem malowaniu, w samem radośnem odtworzeniu plastyki rzeczy. Obraz przedstawia najtragiczniejszą, najsmutniejszą chwilę