Joannę d’Arc, nie był on już tym, który kiedyś, w Kazaniu Skargi, ukazał tak głębokie, do ostatka ludzkiej możności sięgające uczucie, panujące nad całem ludzkiem jestestwem i mające w sobie coś z ascetycznego oderwania się duszy od życia zmysłowego. Matejki ludzie, w miarę jak on szedł dalej w twórczości, grubieli, nabierali mięśni i tłuszczu — pospolicieli, i to się odbiło na świętych, unoszących się nad Joanną. Św. Stanisław w Grunwaldzie jest tak mały, że wygląda, jak przyklejony do chmur obrazek odpustowy; niema on żadnego znaczenia kompozycyjnego i niewiadomo, o czyje zwycięstwo i o czyją klęskę się modli. Trzy postacie świętych w Joannie d’Arc, wielkości tej samej, co ludzie w tłumie, są rzeczywiście zjawiskiem potwornem. Ten nadmiar grubego fizycznego życia, ta hipertrofia mięśniowa, która panuje w całym obrazie, udzieliła się też i świętym, za których promiennemi postaciami idzie Joanna. Ociężałe ich figury, ogromne członki, wydręczone twarze, materyalnie dotykalne ciała, draperye, zbroja, pospolite wyrazy robią wrażenie, jakżeby kilka figur z tłoczącego się tłumu, wyrzuconych jakąś siłą w górę, miało lada chwila spaść, gniotąc, tłukąc i depcąc wszystko pod sobą.
Wogóle, treść myślowa obrazów Matejki obciążała jego talent zagadnieniami, które niekiedy sprzeczne były z żywiołowymi pierwiastkami jego indywidualności i talentu. Ta treść myślowa wywoływała zbyt rozległe kojarzenia się wyobrażeń, zbyt daleko prowadziła myśl wstecz i naprzód, tłocząc w wyobraźni tłumy ludzi, chaos wypadków, przyczyn i skutków, których ujęcie w obraz jest całkiem niemożliwe albo też wymaga innego, niż Matejki, temperamentu. Malarz faktów konkretnych, zjawisk, ograniczonych jedną chwilą, namiętności rzeczywistych i czynów wiadomych, szczery w najistotniejszej swej treści temperament malarski, Matejko nie mógł, ani jako umysł, ani jako malarz podołać tej myślowej robocie, która narzucała mu się bądź przez własną pracę nad historyą, bądź też pod wpływem nacisku otoczenia, które w nim widziało nie świetną indywidualność artystyczną, lecz historyzofa, niemal proroka narodowego. Jego pomysły do filozofii cywilizacyi, jak jego pomysły historyozoficzne z dziejów Polski, czy w szkicach obrazowych, czy też spisane, noszą cechę
Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/312
Ta strona została przepisana.