Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/335

Ta strona została przepisana.

wia podwaliny przyszłości, ale jeszcze przeszłości wraca cały jej blask i chwałę. I nigdy może, w ciągu wielowiecznego istnienia, kościół Maryacki nie jaśniał takim przepychem, stwierdzającym siłę życia społecznego i siłę indywidualnego ducha jednostki. Matejko miał duszę proporcyonalną do spełnienia zadania, które wziął na siebie, dlatego też dzieło jego jest w zgodzie z tem, czem jest kościół Maryacki jako zabytek, i z tem, co w nim tkwi z narodowego i religijnego ducha.
Żadne dzieło sztuki, ani żaden czyn społeczny nie zawiera całej sumy energii psychicznej, która go wydała. Opór materyi, jak opór energii społecznej, zużywa część tego naporu duszy, który dąży do zmateryalizowania się przez czyn zewnętrzny.
Jeżeli obrazy Matejki, właściwie jeżeli twarze i postacie, przez niego malowane, wyrażają taką bezmierną głębię uczucia, można z całą pewnością twierdzić, że to, co wrzało w jego duszy, było o wiele jeszcze głębsze i silniejsze. Te wybuchy energii psychicznej, w których, jak błyskawice w burzliwej chmurze, zjawiały się potężne wyrazy uczuć, musiały się w części zużywać na zwalczanie oporu, jaki twórczości stawiają konieczne, materyalne, techniczne warunki. Zamienić farbę na czucie, zamienić kawał płótna na duszę ludzką żywą, drgającą bólem, rozpaczą, krańcowym tragizmem życia, jest to zużywać siebie w sposób najbardziej wyczerpujący siłę życia. Twórca nie żyje sztuką, on siebie zużywa na jej stworzenie. Sztuka jest proporcyonalną do siły duszy twórcy, do tej sumy uczucia, która przez duszę artysty przechodzi, do tej energii, z jaką nim miotają wzruszenia. Można nie mieć mięśni i czuć w sobie siłę tytana i można być atletą, nie czując w sobie więcej energii, niż jej potrzeba do obracania rożna.
W wątłem ciele Matejki drgała potężna siła ducha, biło serce bohaterskie i działała niezłomna wola.
Całość jego dzieła zdumiewa ogromem i potworną pracą, która się na nie zużyła. Ten mały, drobny, wątły, schorowany człowieczek, o wielkiej głowie i twarzy charakterystycznej do karykatury, dokonał swego olbrzymiego dzieła sam, pracując zawsze z tem samem przejęciem się, natężeniem energii, dobrą wiarą, wielką powagą i absolutnem oddaniem zadaniu swego życia. Setki obrazów namalowała jego niestrudzona ręka, przepełniając tłumami ludzi i całemi masami przedmiotów, odtworzonych nie z sumiennością pedanta, lecz z zapałem i zaciekłą sumiennością, z elementarną pasyą szczerego malarskiego temperamentu. Namalował on cały tłum — naród — ludzi, i całą piramidę rzeczy. Jego studya artystyczne komplikowały się poszukiwaniami archeologicznemi i historycznemi, którym oddawał się nie jak artysta, szukający wrażeń, lecz jak historyk i archeolog, badający pomniki przeszłości i zabytki dawnej sztuki z tem wnikaniem do głębi poznania, jakie mają badacze naukowi, szukający bezwzględnej prawdy, i z tą samą pasyą żywą, która cechuje jego malarstwo.