ciu politycznem i publicznem, w urzędach zwłaszcza i wojsku, w rodzinach nawet i rozmaitych stowarzyszeniach niema, nie musi być posłuszeństwo? Jest, ale inne jak u Jezuitów. Cóż to więc za cudo? Nie cudo, ale cnota w stopniu najwyższym. Posłuszeństwo polityczne czy światowe, ogranicza wolność podwładnego tylko do pewnych czynności, do pewnych czasów i godzin, płaci mu za to spokojem i bezpieczeństwem, pieniądzem i awansem, honorami i dekoracyami i poprzestaje na zewnętrznem wykonaniu prawa, rozkazu czy polecenia; zostawia po za tem podwładnemu wolność i swobodę rozrządzania swą osobą, talentami i zdolnościami, swym czasem i zatrudnieniem, pieniądzem i mieniem. Jezuita jest i przebywa tam, gdzie go posłuszeństwo postawi lub wyprawi; zdolności i wiedzy swej użyć może tylko w ten sposób, jak posłuszeństwo każe lub pozwoli; najlepszych, najpiękniejszych nawet czynów, jak dawanie jałmużny, poświęcenie się chorym i więźniom, pocieszenie strapionej rodziny, matki własnej, spełnić mu nie wolno, jeżeli posłuszeństwo do tego nie wezwie albo swej sankcyi nie da; jak małoletni pilnowany, dozorowany na każdym kroku, w każdej czynności, dniem i nocą, zawsze, do deski grobowej. Pokaż mi kto możesz, większą niewolę człowieka wolnego.
To dopiero zewnętrzna strona posłuszeństwa; nie zadawalnia się nią instytut jako niewolniczą. Zada on, abym ducha mego skuł w kajdany i z miłą chęcią, z ochotną wolą i wesoło dał się rządzić, posuwać, kierować przełożonemu, był w ręku jego tem, czem „laska w ręku starca“, który nią obraca jak mu się podoba, albo jak „trup“, któremu to zupełnie obojętne, co z nim robią, bo jest bez władzy i czucia, a jam przecie człowiek żywy i zdrowy i siły i życia pełen, i energii i woli mej świadomy. Osądźże, ażali to ofiara mała i łatwa.
Nie tu jej koniec. Żąda instytut, abym ja tak o sobie i sprawach moich, o ludziach i czynach, na które się w danym wypadku posłuszeństwo rozciąga, myślał, rozumował i sądził, jak mój przełożony, chociażby on był młodszy odemnie, mniej uczony i doświadczony, bez należytej znajomości świata i ludzi, choćbym widział jego ułomność i omyłki, choćby mi się zdawało, że lepiej i korzystniej postąpię, niż wola jego rozkazuje — byleby nie rozkazywał, co jest moralnie złem, czyli grze-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/112
Ta strona została przepisana.