z osobna, dawali swe cenzury czyli noty z ustnych odpowiedzi i z pensum, a na wspólnej konferencyi z profesorami układali ostateczną notę egzaminową z każdego przedmiotu: eminenter, accessit, mediocriter, defecit, celująco, dobrze, dość dobrze, niedostatecznie. Nieuków wydalano bez litości ze szkoły, słabym uczniom (dwa niedostatecznie, jedno dość dobrze) pozwalano powtarzać klasę.
A religia, doctrina christiana? Nie była ona właściwie przedmiotem szkolnym. Uczono jej wszelako na pamięć raz w tydzień przez pół godziny, a przez drugie pół wykładano lub wykład zastępowano pobożną egzortą i to we wszystkich klasach. Zato studenci obowiązani byli do słuchania kazań w niedziele i święta, a sodalisi Maryi egzort comiesięcznych. Już to tej „nauki chrześciańskiej“ nie brakło studentom; niektórzy z nich, by teologowie, znali subtelności dogmatyczne i dyskutowali w obronie wiary z zapałem, ale i z wiedzą. Czytanie książek religijnych polecano im usilnie, często jako temat zadania pisemnego naznaczano humanistom i retorom oracye i hymny na cześć Najśw. Maryi Panny i Świętych. Nawet różnowiercza młodzież szkolna, wolna zresztą od innych praktyk religijnych, nie była wolną od słuchania „nauki chrześcijańskiej“ egzort i kazań.[1]
Filozoficzne nauki artes et scientiae naturales uważa Ratio jako przygotowawcze do teologii dla przyszłych kapłanów, jako „środek do poznania Stwórcy swego“, pożyteczne dla wszystkich.
Uczęszczała na nią i młodzież świecka, owszem na prośby szlachty lub panów, otwierano kurs loiki i matematyki przy niektórych kolegiach z gimnazyalnemi szkołami jak n. p. w Jarosławiu, Stanisławowie i indziej. Były to wyjątki dość liczne, ogół jednak świeckiej młodzieży kończył swe szkoły na retoryce.
W wykładach filozofii Ratio poleca trzymać się metody Aristolesa[2] według objaśnień św. Tomasza z Akwinu. Na piewrszym