W ślad za niemi szedł głód, mór, spustoszenie miast i wyludnienie wsi. Wszystkie niemal kolegia i szkoły doznały przerwy w naukach, uszczerbku w zbiorach i bibliotekch, zubożały; inne uległy chwilowemu zniszczeniu, inne wreszcie znikły zupełnie. Najdzielniejszych członków zakonu jednych rozegnał, drugich pomordował wróg; inni padli ofiarą poświęcenia swego w obozach, szpitalach, służąc zadżumionym; inni wreszcie szli apostołować na Wschód.
Uciszyło się sejmem „niemym“ 1717 r. Anarchia ożeniona z opilstwem, obniżyła poziom intellektualno-moralny szlacheckiego społeczeństwa, z którego zakon brał swych członków. Nie wyszło mu to na dobre. On nie upadł, anarchią ani opilstwem się nie skaził, owszem rósł w domy i ludzi; zagnał się w swej pracy aż do szałasu karpackiego górala, aż do namiotu krymskiego Tatara. Nie mając dosyć na kolegiach i domach, otworzył sto kilkadziesiąt stacyj misyjnych; na cztery rozdzielił się prowincye, aby się swobodniej mógł poruszać. Oto okres trzeci, okres „misyjnej pracy zakonu nad ludem zwłaszcza“.
Wszelako powszechny na całej linii duchowy upadek narodu nie mógł nań nie oddziałać ujemnie; wady narodowe, „szlachetczyzna“ wszystkiemi szparami cisną się do nawy zakonnej. Sternicy jej, prowincyałowie i wizytatorowie z trudnością tylko je zatykają, ale zatkali przecie — gdy burza idąca od zachodu strzaskała ją piorunem kasacyjnego breve 1773 r. Jak wszędzie, tak w Polsce, zakon nie upadł, ale runął.
Komentarzem, uzupełnieniem zarazem tych ogólnych dziejów zakonu, są dzieje poszczególnych kolegiów i domów od 1564 do 1773 r. osnute głównie na zakonnych kronikach i rocznikach (Historiae, annuae
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/16
Ta strona została przepisana.