nazywają. Więc nasi i Polakom nie są nieznani, bo szatanowi i jego złym synom są przeciwni i znienawidzeni“.[1]
Niedługo po przyjeździe O. Kanizy odwiedził (17 paźdz.) biskupa Zebrzydowskiego, który grał przed nim rolę gorliwego prałata, zapowiedział wydanie małego katechizmu Kanizego w polskim przekładzie i przyrzekł swą przyjaźń: „bogaty jest, szlachetny jest, i wielki katolik“. Odwiedzał go snadź często, i ażeby przecie przerwać kilkotygodniową bezczynność w Krakowie, uprosił go, iż w sali swego pałacu pozwolił mu na rodzaj odczytu d. 23 paźdz de religione dla „uczonych“ mężów, dla kleru i krakowskich akademików, którego słuchano z zajęciem i uznaniem. Naradzał się często z przedniejszymi panami katolickimi nad sposobami przykrócenia swywoli predykantów i przybłędów heretyckich.[2]
W połowie listopada nuncyusz z obydwoma jezuitami ruszył na sejm do Piotrkowa. Po drodze odwiedzili dogorywającego prymasa Dzierzgowskiego w Łowiczu. Słabych to zdolności i niewielkiej nauki był starzec,[3] ale dobrej woli i do Kościoła szczerze przywiązany Jeszcze 1545 na synodzie łęczyckim zapytywał duchowieństwo, ażali nie byłoby dobrą rzeczą wobec wielkiego braku świeckich księży, których heretyccy kolatorowie z kościołów wygnali i z dochodów odarli, sprowadzić do Polski Jezuitów i powierzyć im wychowanie naprzód duchownej, a potem i świeckiej młodzieży. Teraz, u schyłku życia: pragnął zaznaczyć się wybitnym jakim czynem dobrym i zapewne na insynuacye kanonika Kromera, który z Wiednia „do kilku przedniejszych słał listy o instytucie Jezuitów“ i O. Kanizego, oświadczył się z gotowością założenia jezuickiego kolegium w Gnieźnie i Poznaniu, przyrzekł nawet, „że gdyby był na sejmie w Piotrkowie, a zobaczył się z królem, to mówić z nim będzie o wprowadzeniu naszych (Jezuitów) do Polski. Potrzeba tu tymczasem wielka dobrych i uczonych mężów, nietylko do szkół chłopców, ale i dla pobożnego wychowania