pensami od ustaw synodalnych i praw kanonicznych a przywrócił wolność elekcyi kapitułom, stanął nareszcie punkt XVIII., nakazujący biskupom założyć dyecezyalne seminarya czyli kolegia dla nauki i wychowania młodzi duchownej z części dochodów dóbr stołu biskupiego, kapituł, opactw i innych kościelnych, i opatrzyć jej mistrzów z grona kanoników albo innych, stopniami akademickimi ozdobionych mężów[1] Kardynał Hozyusz, który gwałtowną potrzebę takich instytutów duchownych oddawna odczuwał, a dla braku księży w swej dyecezyi nie mógł stawić oporu herezyom[2], postanowił zaraz po ukończeniu soboru założyć takowy w swej Warmii i powierzyć go Jezuitom a z O. Lajnezem ułożył warunki i plan pierwszego na ziemi polskiej seminaryum dyecezyalnego. Poparł go skutecznie przeznaczony na nuncyusza do Polski bisk. zacyntski Commendone. Sprawa szła przyspieszonem tępem. Sobór zamknięty formalnie 26 stycznia 1564 r., a już 30 października i w pierwszych dniach listopada tegoż roku jedenastu Jezuitów najrozmaitszej narodowości przybyło do Heilsbergi, rezydencyi biskupów warmińskich, a 5 stycznia 1565 r. wprowadził ich Hozyusz do Brunsbergi, przeznaczając pofranciszkański klasztor na kolegium i szkoły.
Zaszczyt to niemały dla Jezuitów, że tak wybitna nietylko w Polsce, ale bez przesady w Kościele całym i wspaniała osobistość, jak kardynał Hozyusz, wprowadzała ich do swej dyecezyi i Polski. Znamionowały go: wszechstronne wykształcenie w duchownych i świeckich naukach, znajomość prowadzenia spraw publicznych z zręcznością obok roztropności, prawość i czystość charakteru nieskazitelna, poświęcenie dla każdej dobrej sprawy bez granic, niezmordowana pracowitość, iż zdu-
- ↑ Pierwszy tekst uchwały tej brzmiał: „Ponieważ w tych czasach brak wielki duchowieństwa, dlatego synod ustanawia, ażeby metropolitalne i katedralne kościoły pewną liczbę młodzieży w kolegium dla nich w pobliżu kościołów założonem, żywić i pobożnie wychowywać były obowiązane“. (Theiner II. 296).
- ↑ Brak kleru był wszędzie taki, że Benedyktynki chełmińskie Hozyusza o kapelana dla klasztoru błagały, a on odwołać musiał tego którego miały, bo w swej dyecezyi go potrzebował. W Bruns berdze długi czas dla braku kaznodziei ludność pozbawiona była słowa bożego. (Epist. Hosii II. 522, 1033.)