u króla za nimi, rozumiejąc, że przez to pozyska ich sobie i sprawie katolickiej. Zawiódł się srodze. Z biedą wielką, i to po dwukrotnem, surowem napomnieniu króla, oddał magistrat komisarzom biskupim w listopadzie 1568 r. dobra i dochody parafialne, które przed trzema laty zagarnął bezprawnie.
Jezuici jednak pozostali na straconej czacie. Przy kościele św. Mikołaja, który nareszcie otrzymał swego proboszcza w osobie ks. Seweryna Wildschütza, a potem ks. Walentego Helwiga, pracował znów O. Fahe, a w przedmiejskim kościele św. Trójcy O. Ascherman, z małym skutkiem[1] i wśród ustawicznych udręczeń od „wyznawców augsburskich“, wśród przykrości od ks. Wildschütza, który — dobry mowca, ale próżny człowiek, znosić nie mógł O. Aschermana, cieszącego się szacunkiem i wziętością.
Z końcem sierpnia 1569 r. pożegnał Hozyusz „swoich“ Jezuitów i dyecezyę, do której nie miał powrócić. Wyprawiał go do Rzymu król w poselstwie do Piusa IV. w sprawie spadku po swej matce w Barze i sum neapolitańskich. W zastępstwie swem zostawił koadjutora i jeneralnego wikarego, Marcina Kromera. Ten, nękany sporami z kapitułą o swą koadjutoryę, nie mógł tak skutecznej opieki dać elblągskim Ojcom, jak tego twarda ich dola wymagała. Rozzuchwalony tłum znęcał się formalnie nad nimi, znieważał na ulicach, niepokoił w mieszkaniu, wszczynał burdy w kościele podczas kazania i nabożeństw. Napróżno błagali magistrat, aby ich wziął w obronę przed pospólstwem, które na wiadomość o śmierci króla Zygmunta Augusta już życiu ich zagrażało. W odpowiedzi na swą prośbę z d. 31. grudnia 1572 otrzymali od magistratu dekret wygnania (2 stycznia 1573) tej osnowy: „Jezuitów cierpiano tylko przez cześć i szacunek dla króla. Ponieważ zaś według uchwały pruskich stanów odzyskanie ukróconych praw podczas bezkrólewia jest w zwyczaju, przeto magistrat zabrania Jezuitom, jako bezprawnym wtrętom, wstępu do obydwóch kościołów
- ↑ „Już się im dużo dokazać zdało, że w tym roku (1567) 30 ubogich ludzi (homululos) w święto Bożego Narodzenia do komunii św. zebrać potrafili“. Rostowski, 15. W następnych latach nie było lepiej.