stach kolegia pozakładał. Zaiste nie widzę skuteczniejszego nad ten środka ku wsparciu prawdziwej wiary, bo na wielu miejscach widziałem owoce, jakie wydaje. Oby ci zacni Ojcowie wydali większą liczbę ludzi dla wystarczenia powszechnym wołaniom całego chrześcijaństwa, do czego, zdaje się, że ich sam Pan Bóg powołał i wybrał w tych opłakanych czasach“[1].
W marcu t. r. oczekiwał nuncyusz „odpowiedzi tych wielebnych Ojców co do drugiego (pierwsze w Pułtusku) kolegium, które król JM. chce im otworzyć w Wilnie“. Odpowiedź nie nadchodziła, rozbijano się snać za ludźmi, a nuncyusz w czerwcu t. r. „mówił znowu w Warszawie z królem o założeniu kolegium w Wilnie, co dziś tem łatwiej uskutecznić, że główny przeciwnik wiary, wda wileński (Radziwił Czarny) już nie żyje. Król JM. upewnił mnie, iż koniecznie postanowił wznieść gmach nie tylko na kolegium, ale na wszechnicę rozmaitych nauk, których wykład chciałby poruczyć tym Ojcom, bo ma wysokie przekonanie o ich zdolnościach“[2].
Z wyjazdem wszelako nuncyusza Commendonego z Polski, w początkach grudnia 1565 r. zdaje się, że ostygł ten zapał fundatorski króla Zygmunta, pochłoniętego wreszcie wojną z Moskwą, sprawą egzekucyi praw i unii z Litwą i dręczonego wiecznie pokusą rozwodu. Za to biskup wileński Waleryan Protaszewicz wziął tę sprawę w swe ręce. Nosił on się z myślą zaprosić akademią krak. do założenia szkół wyższych we Wilnie, ale kanonik wil. Wolski radził zasięgnąć pierw zdania kard. Hozyusza. Ten zaś oświadczył się za Jezuitami. Zachęcony już dawniej przez Commendonego, a teraz przez Hozyusza, zgłosił się do niego 20. sierpnia 1568 r. z prośbą o przysłanie mu z Brunsbergi choćby dwóch Jezuitów, jako kwatermistrzów dla przyszłego kolegium. Donosi, że posłuszny jego wezwaniu, i w ślady jego idąc, pomimo swej niemożności, bo żołnierze i heretycy poniszczyli dobra stołu biskupiego, postanowił Jezuitom stałą siedzibę w Wilnie opatrzeć. „Już im ku-