wszelkich starań, aby kilku Ojców dla pociechy i pomocy na stały pobyt im przysłać. Uspokojeni tą obietnicą, uchwalili na pełnej radzie miasta, uroczystem poselstwem pożegnać Ojców, prosić o jak najprędszy powrót, a na dalszą podróż ofiarowali znaczną kwotę pieniędzy. Na wspaniałą oracyę wysłanników miasta odpowiedział równie piękną mową O. Magio, dziękując za iście złote serca, ale odmawiając przyjęcia złota samego. Markotno to było zacnym obywatelom, więc po cichu do wozu podróżnego i one pieniądze i inne dary wsunęli[1].
Nie długo czekać było na to powtórne na stały pobyt przybycie Ojców.
Zamożny był Poznań XVI. wieku; kupcy i rzemieślnicy należeli w części do narodowości niemieckiej i szkockiej; miasto też całe, rządzące się od czasów Przemysława I. prawem magdeburskiem, niemieckim zwyczajem i obyczajem pobudowane i urządzone, zachowało długo fizyonomię niemieckiego raczej, jak polskiego miasta, a znów częste zjazdy książąt i królów w sprawach państwowych, szlachty na koła rycerskie, sądy i jarmarki, okazałe, ludne i rojne dworce wojewody, kasztelana, starosty jenerała wielkopolskiego i innych bogatszych panów, wielkie składy, magazyny i sklepy kupieckie, nadawały mu charakter stolicy.
Nie brakło i na zakładach naukowych. Zdaje się, że już w X. wieku istniała tu szkoła katedralna; od r. 1302 szkoła parafialna[2]; od r. 1519 kolegium czyli atheneum, szkoła wyższa biskupa pozn. Lubrańskiego, kwitnąca doborem profesorów i uczniów przez lat kilkadziesiąt, potem podupadła bardzo i znów podniosła się z początkiem XVII. wieku, dźwignięta hojnością biskupa sufragana kujawskiego, Jana Rozdrażewskiego.
Wskutek właśnie tej przewagi elementu niemieckiego i bliskości z Prusami, Poznań już wcześnie zarażony był błędami Lutra. Głosił je 1525 r. niemiecki kaznodzieja przy kościele św. Magdaleny, bakałarz św. teologii, ksiądz Jan Seklucyan, rodem z Bydgoszczy. Na dworze jenerała wielkopolskiego, Andrzeja Górki, „głowy heretyków“, rezydował ksiądz Jan z Koźmina,