drzeja Górkę i Tomickiego, znanych patronów herezyi. Oni naradzali się długo, ażali przyjąć zaproszenie — przybyli jednak do kolegium. Witał ich łacińską mową profesor rotoryki, O. Gerard Lapidanus (Stein), witali studenci, wprowadzili potem do auli. Jakoś jednak nieswojsko było tym panom, bo wnet się wynieśli. Pozostali za to inni zacni goście — połowa miasta, jak opowiada kronikarz, przysłuchując się z podziwem mowom i wierszom łacińskim, greckim i polskim, mianym częścią przez profesorów, częścią przez uczniów. Wyszli późnym wieczorem z tego consessu academico, wynosząc podziw dla nowej szkoły.
Wnet zjechali do Poznania: towarzysz legacyi francuskiej, wojewoda Radziwiłł Rudy, kalwin, protektor schyzmy greckiej, książę Konstanty Ostrogski, odwiedzający chorą na umyśle siostrę swą, nieszczęśliwą Halszkę i francuski poseł Montluc, wracający do Paryża. Wszyscy oni zwiedzali kolegium, rozmawiali wiele z Ojcami, przysłuchiwali się wykładom szkolnym, które zakończono w wrześniu, a po feryach świętomichalskich otwarto rok nowy szkolny 6. października dysputą teologiczną.
W Poznaniu miały te dysputy swą doniosłość prawdziwą. Wielu wykształconych zagranicą ministrów rezydowało w mieście i po dworach pańskich, a nawet między tłumem luterskim słynęli nauką lekarze: Niger (Schwarz) i Polej. Obalić ich powagę, zawstydzić ich pychę, znaczyło to odjąć herezyi walną podporę. Więc za temat październikowej dysputy obrano tezy „o czci świętych i o usprawiedliwieniu“, które ogłoszono przybiciem na drzwiach kościołów. Stanęli do walki Niger i Polejus, bronił tez rzymski teolog, O. Piotr Viana, przejeżdżający przez Poznań do Brunsbergi na profesora teologii. Przysłuchiwał się dyspucie cały wykształcony Poznań i okolica, nawet Stanisław Górka, brat Łukasza, przez otwarte okno chciał być świadkiem dysputy, bo wejść do auli nie miał odwagi. Wrażenie było niesłychane; Niger i Polej, przyparci wywodami O. Viany do muru, zamilkli. Więc zachęceni powodzeniem Jezuici, wezwali heretyków na drugą dysputę w listopadzie, ale już nikt z ministrów nie stanął w szranki, tylko dwaj czy trzej Jezuici przyjęli na siebie rolę heretyckich oponentów, ale i na tej fikcyjnej dyspucie audytoryum katolików, zarówno jak heretyków, było bardzo liczne. Równie świetnie wypadło rozdanie nagród, nazajutrz po pierwszej dyspucie (7 października 1573) za rok ubie-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/233
Ta strona została przepisana.