Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/235

Ta strona została przepisana.

Prace Jezuitów rozciągały się i poza Poznań; słynęli zwłaszcza jako wyborni kaznodzieje, zapraszano ich też z mowami żałobnemi; tak O. Konarius prawił 1573 r. w Stawiszynie na pogrzebie Jerzego Latalskiego z Dębicy.
Tymczasem król Henryk Walezy zdążał leniwo do Polski. Dnia 23. stycznia 1574 r. zatrzymał się w Poznaniu, zwiedzał między innemi i kolegium. Witali go studenci u bramy i w auli ozdobionej przeźroczami, oracyą i śpiewem[1]. Nazajutrz wiceprowincyał Sunnier z rektorem Wujkiem złożyli królowi swe homagium, polecali zakon, ofiarowali w darze pięknie oprawny egzemplarz Postylli. Podczas sumy w katedrze kazał O. Wujek, król nie przybył, ale dwór jego wszystek i cały Poznań byli na nabożeństwie.
W maju t. r. odbyła się w auli kolegium dysputa religijna, w gronie jak zwykle bardzo licznem; przysłuchiwali się jej i heretycy, między nimi owi dwaj lekarze Niger i Polej i Jan Ostroróg, syn onego Jakóba, patryarchy Braci czeskich († 1568) i sam także wyznawca tej sekty, ale udziału w dyspucie nie brali.
Z każdym rokiem bardziej zaludniały się szkoły młodzieżą, bo nawet różnowiercy oddawali do nich swych synów; pod koniec XVII. wieku cyfra ich przechodziła 1000. Dla podtrzymania ducha pobożności w szkołach, wprowadzono 30. września 1574 r. kongregacye sodalisów Maryi, do której mogli należeć studenci tylko wzorowych obyczajów i pilni w naukach. Zapisało się do albumu sodalisów 24 uczniów, w lat kilkanaście potem 1585 r. podzielić musiano kongregacye na dwie: mniejszą i większą, a 1614 r. na trzy: małą, większą i największą.
Spełniły się więc nadzieje, jakie pokładał w Jezuitach następca Commendonego, nuncyusz Wincenty Portici, gdy w relacyi swej o Polsce do Grzegorza XIII. w styczniu 1574 pisał: „Z wielką korzyścią dla sprawy religii będzie, jeżeli nun-

    czony w kaplicy kurnickiej przeniesiono potem na zewnętrzną frontową ścianę, po lewej stronie drzwi głównych.

  1. Z galeryi bramy wjazdowej jeden z uczniów przebrany za archanioła Michała, z mieczem i wagą, witał króla krótkim wierszem, a raczej pieśnią łacińską, przeplataną chórem śpiewaków przebranych za aniołów.