malny bieg sądownictwa, administracyi i spraw publicznych, a „kaptur“ samowoli i bezprawiu i wszelkiej korupcyi dostatecznej tamy położyć nie był w stanie, ale ze Polska stawała się areną zabiegów politycznych stronnictw w kraju, z których każde szukało punktu oparcia o obcego księcia; rynkiem intryg, rywalizacyj i targów, nieraz na wiele lat przedtem rozpoczętych, mocarstw zagranicznych. Kandydaci licytowali się w obietnicach i oświadczynach, ale każdy z nich o sobie i swem dziedzicznem państwie myślał, nie o dobru i chwale rzpltj. Rozumieli to wybornie naczelnicy stronnictw i trybuni szlacheckiej wolności, ale udobruchani złotem, zamykali oczy. Przyszło do tego, że ten był najlepszy i został królem, kto ostatni workiem potrząsnął. Spaczone, skrzywione sumienie publiczne dziwną sobie urobiło teologię: głos mój wolny, to moja własność; własność mogę sprzedać, więc i głosu mego nie dam tylko więcej płacącemu.
Co w tych smutnych rzeczach najsmutniejszego, to ta ważna okoliczność, że owe, albo na królu dla partykularnego interesu wymuszone, albo w chwili namiętności politycznych dorywczo uchwalone statuta i prawa, dla każdego państwowego organizmu zabójcze, naród-szlachta już w XVI. wieku uważać począł za kardynalne prawa rzpltj, za świętość, której nikomu tknąć się, tem mniej zmienić lub usunąć nie wolno. Król czy szlachcic, poseł sejmowy czy kaznodzieja, odważający się ranić tę „źrenicę wolności polskiej pupillam libertatis“, podpadał pod najstraszniejszy zarzut tyranii, absoluti dominii, okrzyknięty wrogiem ojczyzny. Ten terroryzm opinii udaremniał nietylko wszelką akcyą polityczną dla wzmocnienia i naprawy rządu, ale nawet wszelką trzeźwą dyskusyą w sejmie, w książce czy na ambonie, iż wprost nie było sposobu otworzyć oczu narodowi na zgubność tych instytucyj. Owszem wspaniałe poselstwa królów i książąt do narodu-szlachty, by konkurenta do posażnej panny, podczas bezkrólewia, wbijały w dumę, wyrabiały i utrwalały wysokie mniemanie o tej „źrenicy wolności“ elekcyi viritim.
Działo się to w chwili, kiedy w całej Europie nowożytny monarchizm organizował się i wzmacniał. Polska z swemi instytucyami średniowiecznemi była unikatem, żywym anachronizmem, nie mogła, nie była w stanie zdążyć za nowożytnemi
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/254
Ta strona została przepisana.