państwami ani w kulturze ani w polityce, musiała pozostać w tyle, zacofaną, bezsilną, a sąsiedzi jej już się starali o to, aby ją w tem błędnem kole instytucyj jej i bezsilności zatrzymać.
Sam rozum dyktował Jezuitom trzymać się zdala od niepewnego morza bezkrólewia. Polecał to samo instytut. Było ich wszystkich koło stu, z tych 30 kilku księży, cudzoziemców przeważnie lub bardzo młodych; jedynie OO. Skarga, Herbest, Wujek, Rozdrażewrski i Warszewicki mogli wziąć pośredni przynajmniej udział w wypadkach. Czy wzięli? Najmniejszych na to nie ma dowodów. To pewna, że pragnęli króla katolika, jeżeli być może Austryaka, ale i Francuz, dlatego, że katolik, był im dobry, i w tej intencyi ofiarowali w swych kolegiach suffragia (msze św., komunie, koronki) i suplikacye. Zrazu, zanim prymasa nie uznano vicerejem, trapiła ich obawa, ażali Firlej z różnowiercami nie obejmie rządów i kolegia ich i szkoły nie pójdą w rozsypkę. Gdy trwoga ta minęła, modlili się już tylko o zgodny wybór króla katolika, resztę zostawiając prymasowi i senatorom katolickim. Konfederacya warszawska 28. stycznia 1573 wysadziła ich z równowagi. Ani wątpić, że ją osądzili jak Skarga, jako rzecz bezbożną, niesprawiedliwą i niemądrą, i w tym duchu przy nadarzonej sposobności obrabiali biskupów i świeckich panów. Nie uważali jednak za rzecz roztropną z zdaniem swem publicznie, w piśmie lub na ambonie, wystąpić. Byli jeszcze zanadto mali, aby głos ich był usłyszany.
Górował jednak ponad wszystkich rodowemi stosunki, wiekiem i doświadczeniem spraw publicznych O. Warszewicki. Na niego zwrócił oko kard. Commendone, który w lutym 1572 przybył jako nuncyusz powtórnie do Polski. Pozostawił go na czas bezkrólewia swym legatem nowy papież Grzegorz XIII, aby po cichu elekcyą arcyksięcia Ernesta popierał, a biskupów do dzielnego oporu różnowiercom animował.