zepsucia, o które po prywatnych stancyach, bogatszym a starszym zwłaszcza uczniom, nie trudno. Otóż czy w internacie, czy po stancyach, ubożsi obsługiwali bogatszych, a często byli ich pedagogami, otrzymywali za to wikt, suknie, jurgeld i bez żebraniny, żakom szkolnym przedtem zwyczajnej, kończyli szkoły. Kolegium też z własnych ofiar dawało obiady, książki, ubranie potrzebującym uczniom. Opłat szkolnych, czesnego, taks lub prezentów promocyjnych, nie pobierano, ani przyjmowano żadnych.
Nie tu jednak koniec życzliwości króla Stefana dla Jezuitów.
Pod Świr zbierały się hufce polskie na pierwszą wyprawę moskiewską. Dnia 30 czerwca 1579 król Stefan z Wilna zjechał do obozu, zwołał radę wojenną, na której postanowiono uderzyć na Połock, klucz porzecza Dźwiny, który raz zdobyty, odcina Moskwę od Inflant i Litwy. Przegląd wojska ucieszył króla; stary hetman Mielecki upewniał, że armii tak dzielnej postawy, tak dobrze uzbrojonej i w przybór wojenny opatrzonej, nigdy w Niemczech i innych krajach nie widział. Dnia 12. lipca wydal król odezwę wojenną w czterech językach (polskim, ruskim, niemieckim i węgierskim) do armii i ruszył pod Połock. Księża Sokołowski i Solikowski towarzyszyli królowi, O. Laterna hetmanowi jako kapelani obozowi. Dnia 11. sierpnia rozpoczęto oblężenie.
Połock miasto Zapołociem zwane, bo za Połotą położone, drewnianym ostrokołem i wałem opasane, wieżami drewnianemi obronne, rozłożyło się na brzegu Dźwiny tam gdzie Dzisna do niej wpada. Broniły go jeszcze dwa zamki: jeden „wysoki“, zwrany Szaniec, na urwistem wzgórzu po prawym brzegu Połoty, drugi niższy zamkiem „Strzelców“ zwany, obadwa drewniane, ale rowami, wałem, ostrokołem i wieżami, które komendanci kniaź Wołyński i Szczerbatów chrustem grubo na kilka stóp obłożyć kazali, warowne; połączone z sobą mostem nad Połotą rzuconym, najeżone działami, opatrzone w żywność, kule, i proch i w żołnierza, bitnego nie przez męstwo, ale ze strachu