szeństwa; ona jest siłą i dźwignią caratu, której on się pozbawić nie może, jeżeli nie chce runąć.
Tej prawdy tak prostej nie rozumiano snać we Florencyi, gdy wyprawiano Izydora do Moskwy z ogłoszeniem unii z Rzymem. Florenccy Ojcowie i sam podobno świątobliwy Izydor pojmowali unię i schyzmę, katolicyzm i prawosławie głównie ze strony religijno-dogmatycznej, nie baczyli zaś na ich stronę państwowo-polityczną. Silili się więc na to, aby uczonymi dowody usunąć różnice dogmatyczne, te były nieliczne; usunąwszy je zwycięsko, mniemali, że unia stała się już rzeczą łatwą. Car Wasyl III. przeciwnie, nie troszcząc się wiele o pochodzenie Ducha św., ani o to, komu Chrystus Pan oddał klucze królestwa niebieskiego, zrozumiał odrazu państwowo-polityczną doniosłość unii, że ta przecina żywotną arteryą caratu, i z tego punktu widzenia nie mógł inaczej zrobić jak zrobił: zamknął apostoła unii w monasterze.
Niestety i po tej katastrofie, zdaje się, że nie zawsze zrozumiano, a przynajmniej nie zawsze uwzględniano dosyć w Rzymie tej państwowo-politycznej doniosłości, ba — konieczności prawosławia dla istnienia caratu, i łudzono się nieraz jeszcze nadzieją nawrócenia caratu; dziwiono się, dlaczego on zgodzić się nie chce na rzecz tak drobną, jak uznanie prymatu papieża w religijno-kościelnym zakresie, skoro ten prymat politycznego ustroju państwa w niczem nie tyka. Chwytano się każdej sposobności, nawet tej, którą awanturniczość lub chciwość zysku zręcznie podsunęła, a dopieroż gdy sam carat, naturalnie, że obłudnie i zdradliwie, wysunął rękę do zgody, poruszono dyplomacyą i wielką politykę, wydobyto z arsenału wielkich idei chrześcijańskich te, które największe, najsilniej biją, najgłębiej się wrzynają. Nie bez pewnego żalu i przygnębienia czyta się instrukcye sekretaryatu stanu, wydawane wysłannikom papieskim do Moskwy, albo pełne ojcowskiego iście namaszczenia i dobrej wiary listy papieży do carów, bo się wie z góry, że to daremne wysilenia, albo co gorsza, że wyzyskane zostaną przez carat na niekorzyść katolicyzmu. Przygnębia i to, że ta zbytnia dobroć i łatwowierność, pomimo, że się już zawiedzionym było tyle razy, zdaje się rzucać pewien cień na polityczny rozum i przenikliwość kuryi rzymskiej, ku wielkiej uciesze jej przeciwników, a ją chciałoby się mieć także w państwowo-po-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/290
Ta strona została przepisana.