sposobem odciął załogom moskiewskim w Inflantach łączność z carstwem, posiłki w ludziach i potrzebach wojennych, gdy jednocześnie Tatarzy Dewlet Giereja zapuścili swe zagony pod Moskwę, spalili jej przedmieścia, aż o mury Kremlina się oparli, a Kozacy Oryszowskiego i Kmity, wzdłuż i wszerz wszystką ziemię aż po Starodub i Smoleńsk mieczem i ogniem zniszczyli.
Na wiosnę 1581 r. gotował zwycięski król trzecią wyprawę pod Psków lub Smoleńsk. Zdobyciem tej twierdzy całe wnętrze carskiego państwa stawało otworem każdemu najazdowi. Równocześnie sprzymierzeni z Polakami Szwedzi zdobyli na Moskwie Kiesie (Wenden) 21 paźdz. 1578, uścieliwszy trupem 7.000 zbrojnego ludu, odebrali jej zamki Keksholm, Padis, Narwę i znaczne szmaty ziemi. Iwan Groźny, który pokonany przez Dewlet Giereja 1571 r., upodlił się do tyla, że do tatarskiego powlókł się obozu, bił czołem przed hanem, błagał o pokój i kobylem mlekiem hańskie zdrowie zapijał, teraz wystraszony, słał do króla gońca za gońcem i posłów do sejmu, z warunkami pokoju. „Oddaj całe Inflanty, zwróć 400.000 tysięcy dukatów kosztów wojennych, zostaw nam Połock, Wieliż i Siebież, któreśmy zdobyli, resztę zabierz sobie“, brzmiała stała, niezmienna odpowiedź króla i sejmu.
Zbyt twarde wydały się warunki Iwanowi; nadmorskie miasta i zamki Inflant, otwierające drogę na Zachód, tych on za żadną cenę nie odda. Ale od czego avita fraus tradycyjna chytrość moskiewska? Więc d. 25 sierp. 1580 zwołuje on do ponurego swego pałacu w Słobodzie dumnych bojarów na radę. Oni radzą zawrzeć pokój, ale jak tego dokonać bez oddania nadbrzeżnych zamków inflanckich, sposobu nie znajdują. Znalazł go wszechmądry car. Oto oświadcza zdumionym bojarom, że był i jest zawziętym wrogiem wrogów chrześcijaństwa, Turków, że chce papieża i cesarza zaprosić do św. ligi i całą Europę pchnąć do wojny krzyżowej. Rzecz jasna, że to się stać nie może, dopokąd król Batory „siedmiogrodzki intruz“, krew chrześcijańską rozlewa, więc cesarz i papież niech go skłonią do pokoju i przystąpienia do ligi, a jak to mają uczynić, to już ich rzeczą. Podobał się ten pomysł dumnej radzie; był on istotnie dowcipny. Nie zniżając się wcale do prośby o pośrednictwo papieskie, car występuje w roli iniciatora, potrąca o żywotną dla papiestwa i cesarstwa kwestyą złamania potęgi
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/293
Ta strona została przepisana.