żenie z tylu przykrościami połączone... Chodziły wieści po obozie, że król miał Inflanty, gdyby mu się całe dostały, rozdzielić między swych bratanków i Węgrów. Zaciężni żołnierze upadli przez te gadaniny na duchu. Zaczęli też i starzy żołnierze, co to pod Gdańskiem jeszcze służyli, schadzki robić, radzić i o zaległym żołdzie rozprawiać“[1]. A mieli czas potemu: „nic nie robimy, czekamy na prochy z Rygi“[2]. A więc wojsko demoralizowało się na dobre, a z każdym dniem, w miarę jak potężniały mrozy, rosło zniechęcenie i tylko żelazna hetmana ręka wstrzymywała od gromadnej dezercyi. To też cała nienawiść wojska zwróciła się przeciw niemu: „Rozrzucono różne wiersze na niego, w których wyśmiewano jego życie szkolne. Swawola tak daleko się posunęła, że jemu i innym przez otwarte okna paszkwile takie wrzucano“. I uchodziło to bezkarnie, bo hetman mniemał, „że gniewem i karą tylkoby więcej siły zarzutom dodali“[3].
W takim składzie rzeczy łatwo uwierzyć, co pisze rosyjski historyk Kojałowicz, a za nim profesor Zakrzewski, że Possevino zjawił się pożądany, niemal jako zbawca witany radośnie przez całą armią polską[4]. Było tak istotnie: bez tego pośrednictwa legata odstąpienie od Pskowa stawało się twardą ko-
- ↑ HeidensteinII. 73, 79, 81.
- ↑ Dziennik Piotrowskiego 97.
- ↑ Tamże str. 81. Dziennik Piotrowskiego 114, 116.
„Klecha hetmani, Panie Boże racz być z nami.
— A klecha kto? Pan kanclerz. A czemu? Wszak rektorem był w Padwie“. (Dziennik 139). - ↑ Stosunki Stolicy apost. z Janem Groźnym 145.
Na walnej radzie senatorów i rotmistrzów u króla 23. paźdz. „wotowali panowie Litwa generaliter (ogółem) wszyscy, że to nie podobna, aby tu mogli wytrwać... Nasi polscy senatorowie nie prefigowali (oznaczali) czasu, tylko, że „mieszkać będziem, póki będziem mogli“. Tylko król i hetman: „trzeba nam, prawi, w nadziei i cierpliwości wytrwać... czekać nam na tego Possewinowego sługę“ i na listy, które wiezie. Król zwoławszy wszystkich rotmistrzów do swego namiotu, w iście żołnierskiej mowie animował ich do wytrwania, a do zmuszania „kijem“ swoich podkomendnych, gdyby rozchodzić się chcieli. Dnia 2 listopada „uchwalono zaniechać oblężenia“ do „nocy dzisiejszej (7 listop.) już z szańców od miasta piesi nasi odeszli wszyscy do obozu. Moskwa zaraz w trąby, bębny, strzelbę na znak radości “. (Dziennik, 146, 148, 164, 175).