cznej zguby“. Ależ car mógł odmówić Inflant i pokoju nie zawrzeć, mógł nawet po wzięciu Pskowa cofnąć się pod Moskwę i bronić w niej do upadłego. Co wtenczas? Stał przecie jeszcze Nowogród niezdobyty a obronnie silny, stały inne zamki, których w swych tyłach zostawić nie było bezpiecznie. A więc chyba czwarta wyprawa na Nowogród i zamki i na Moskwę. A tu skarb pusty, sumy żołdu zaległego pskowskiemu wojsku znaczne, nowe i to ogromne sumy pochłonie wyprawa nowa. Zkąd ich wziąć? czy pozwoli na nowe wielkie podatki sejm, który ich odmawiał długo na wyprawę pskowską, dał wreszcie pod warunkiem, że to ostatnia? A tu piekące sprawy wewnętrzne rzpltej, anarchiczne roboty Zborowskich, kłótnie różnowierców, wisząca jak miecz Damoklesa nad Polską nieuregulowana sprawa elekcyi tronu, wymagają całej uwagi i całej energii króla; do prędkiego też powrotu wzywają go listy senatorów, wola szlachty. I wśród takich opałów król nie pragnął, nie musiał pragnąć pokoju? Ktokolwiek go przynosił, dobrodziejem się stawał jego.
To wszystko w przypuszczeniu, że Psków zdobyty Ale on zdobyty jeszcze nie był; miał owszem żywności aż do maja, odparł szturmy polskie, wykonał trzydzieści kilka wycieczek do obozu polskiego, dziesiątkowały go choroby, a pomimo tego miał jeszcze w połowie stycznia 700 konnicy i sporo pieszego ludu do obrony, a bronił się dzielnie; kobiety nawet pomagały mężom w naprawie niezdobytych murów i wałów, lały kipiącą smołę i wrzącą wodę na szturmujących.
W obozie zaś polskim jeszcze za bytności króla działo się nie dobrze, widzieliśmy to wyżej. Po jego odjeździe działo się jeszcze gorzej: zmalały zastępy odejściem Litwy i ochotnika. Zaciężnym żołd nie dochodził, żołnierz zbierał się w kupy, politykował, zniechęcał i groził dezercyą. Hetman Zamojski, który talentem wodza i przezornością bodaj czy nie przewyższał Batorego, zakazał pod gardłem onych konwentykułów, do swego namiotu z żalami przychodzić polecił. Szynkarzy i lekkie niewiasty oćwiczone pletnią wygnał z obozu, które wróciły, ściąć kazał. Nawet paniczów i starszych rangą ale niesfornych, stawiał pod pręgierz, zamykał w dyby. Warty gęsto i daleko na wszystkie rozstawiwszy strony, siedm razy na dzień zmieniał, trzy razy dziennie sam objeżdżał. Oddziały jedne na zdo-
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/338
Ta strona została przepisana.