zarzutach królowi, iż wolności polskiej gwałt czyni, na sporach o sądy królewskie, które Czarnkowskiemu i innym, przed nie zapozwanym, niedogodne były, więc ani o elekcyi, ani o Tatarach nic nie postanowiono.
Sprawę jeńców, bo i tę poruszył legat, bawiąc w Wilnie, rozstrzygnął król w ten sposób, że w zamian za nich żądał zamków Zawołocia i Newla, albo okupu. Tymczasem internowano ich do zamków, trzymano pod lekką strażą, bez kajdan, których im zresztą nigdy nie nakładano, a legat ratował ile mógł pieniądzmi. Wlokła się ta sprawa jeszcze dwa lata, ostatecznie załatwił ją poseł królewski, Lew Sapieha, w Moskwie 1584 r.
Z królem szwedzkim, jak to mądrze przewidział legat jeszcze w obozie pod Pskowem, król zażył kłopotu i obaw nie mało. Urażony Jan III., że go pominięto w pokoju zapolskim, a przecie, chociaż wzywany, pełnomocnika swego do Jamu nie przysłał, nietylko Narwy z Estonią oddać nie chciał, ale groził wojną, rościł sobie prawo do całych Inflant, tytułem spadku po królu Zygmuncie Auguście, przez swą żonę Katarzynę Jagiellonkę, na królewicza Zygmunta. Z drugiej strony car Iwan gromadził na granicy Inflant resztki swych wojsk, znaczne jeszcze dosyć, i lada chwila mógł się pokusić o Narwę, zdobyć ją na Szwedach i rozsiąść się w Estonii i mieć drogę otwartą na Bałtyk. Pomimo dwóch poselstw do Stokholmu Alemmaniego i Krzysztofa Warszewickiego 1582, który, jak wiemy, reprezentować miał Szwecyą w Jamie Zapolskim, pomimo interwencyi brata Krzysztofa, Jezuity Stanisława Warszewickiego i Possevina, u królowej Katarzyny, Estonia pozostała przy Szwecyi, a tylko męstwu Szwedów i wczesnej śmierci Iwana przypisać należy, że nie stała się prowincyą carstwa.
Z Wilna udał się legat z swym orszakiem w dalszą drogę. Dni kilka zatrzymał się w Warszawie, aby królowej Annie i nuncyuszowi Bolognetti zdać sprawę z legacyi, ułożyć z tym ostatnim niektóre kwestye, tyczące się przywrócenia katolicyzmu w I nantach i nieodłączne z tem sprawy zakonu. Wpadł na 24 godzin do Wolborza, do prymasa Karnkowskiego, który właśnie nosił się z myślą założenia seminarium dyecezalnego w Kaliszu, a na próżno błagał O. Campano o kilku Jezuitów profesorów i zarządców onego. „Zwierzył się z swym planem
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/347
Ta strona została przepisana.