więc król wyprawi swych posłów do Moskwy, im nawet mówić o tej sprawie się nie godzi; podziękowali tylko kanclerzowi, że życzy carowi najdłuższego zdrowia, bo to „rzecz w wysokim stopniu chrześcijańska“[1]. Więc i król i kanclerz przyjęli na razie politykę pokojową, wyczekującą, licząc snać na to, że projekt unii federacyjnej znajdzie dobre przyjęcie u partyi przeciwnej Godunowowi, licznej dosyć, i na tej, przyznamy że kruchej podstawie, Possevino budował swe horoskopy, pewny, że w ciągu dwóch lat rozejmu uda mu się pogodzić sprzeczne interesa obydwóch narodów.
Już go też listem z 9. lutego król zapraszał do Warszawy, gdy pod taż samą datą kard. di Como wysyłał mu rozkaz papieski opuszczenia królewskiego dworu i udania się w zacisze do kolegium brunsberskiego, chyba żeby zakończenie sporu cesarza z królem o Szathmar jakiej zwłoki wymagało. Dnia 16. lutego nowy rozkaz: „bezwarunkowo Ojciec św. chce, ażeby W. T. natychmiast po odebraniu listu tego udał się wprost do Brunsbergi i nie ruszył się ztamtąd bez nowego jego rozkazu“[2].
Prawy syn posłuszeństwa Posseyino zamieszkał w Brunsberdze. Z rozkazu jenerała złożył nawet nadzór nad seminariami papieskiemi, zajmował się pisaniem obrony nowego kalendarza, listów i rozpraw dla króla szwedzkiego i dla użytku Zygmunta kcia siedmiogrodzkiego. To znów dodany do pomocy prowincyałowi Campano, wyjeżdżał dla spraw kościelnych i zakonnych do Wilna, Rygi. Dorpatu. W październiku 1585 już go widzimy w akcyi politycznej. Jakże się to stało?
Odwołanie Possevina z dworu królewskiego i z wiru spraw politycznych nastąpiło wskutek usilnej pracy jenerała zakonu Akwawiwy u Grzegorza XIII. Bądź co bądź, pięcioletnia jego rola dyplomatyczna lubo z rozkazu Stolicy św. i dla