szek Salezy, przyszły święty biskup Genewy, byt jego penitentem — oraz naukową zabawę nad uczonem a obszernem dziełem: Bibliotheca selecta.
W Polsce nie zapomniano jednak o nim. Kiedy Litwinom zachciało się zaprosić głupkowatego cara Fiedora na króla, to sekretarz królewski Gomoliński pisał do Padwy, radząc się Possevina, kogo wybrać: Zygmunta, czy Fiedora? Bez namysłu odpowiedział Possevino: Zygmunt jest katolikiem, a względem katolickich kandydatów Jezuitom polecona zupełna bezstronność. Co do Fiedora, to byłoby zdradą Kościoła i wolności, obierać schyzmatyka, niezdolnego do rządów w swem państwie, tyrańska oligarchia zapanowałaby nad Polską[1].
Wiemy, że elekcya była podwójną, że arcyksiążę Maksymilian orężem koronę zdobywał, ale zamiast zasiąść na tronie polskim, pobity pod Byczyną, wzięty w niewolę, długie miesiące (od 24 stycz. 1588 do wrześ. 1589 r.) jeńcem był Zamojskiego w zamku krasnostawskim. Niesłychane to upokorzenie cesarskiego domu odbiło się oburzeniem na Filipie II, boleścią na Sykstusie V-tym, skrytym protektorze niefortunnego kandydata. Na prośby matki arcyksiążęcego więźnia, króla hiszpańskiego, w. księcia Toskany i samego cesarza, Sykst V podjął się „uspokojenia Polski“ i w tym celu wysłał legata, kardynała Hipolita Aldobrandini, akredytowanego nie do Zygmunta III, ale do stron interesowanych[2].
- ↑ Turgenew II, 10, XII.
- ↑ „Noszono się z początku z myślą wielkiej odwetowej wyprawy, a arcyksiążęta Ferdynand, Karol i Maciej obstawali za nią, ale brak pieniędzy i wojska, obojętność książąt niemieckich, niepodobieństwo otrzymania posiłków z Hiszpanii podówczas angielską wojną zajętej, skłoniły cesarza Rudolfa, że poszedł za radą Ernesta, który zawsze marząc o koronie polskiej, na dyplomatyczną drogę skierował sprawę. Cesarz po wielkiej naradzie w Pradze, skłoniwszy się ku drodze dyplomatycznej, udał si do papieża Sykstusa V o pośrednictwo“. (Szujski III, 126).
Nowy legat był synem znakomitego, ale niezamożnego prawnika, wygnańca z Florencyi. Pracował zrazu w jakimś skromnym banku, zaopiekował się nim kardynał Farnese, dopomógł dokończyć nauk teologicznych, i bez nadzwyczajnych talentów, jedynie dzięki swej niezmordowanej pracowitości, którą cenił i nagradzał przemożny protektor, powoli po stopniach urzędowych doszedł do kardynalskiej purpury. I legacyą polską, która mu drogę do tyary utorowała