po wielu miejscach nazywał siebie katolickim. Lud rozumiał to i czuł dobrze, że razem z starą wiarą i wolnością sumienia odbierają mu wolność i prawa polityczne, które dotąd jako osobny stan posiadał, i ograniczają wolność jego osobistą, więc się tem energiczniej bronił przed nową wiarą.
Aby go podejść, oszukać, zatrzymano w liturgii niektóre katolickie obrzędy, nawet część mszy św., tytuły i ubiór biskupów, choć tę godność piastowali żonaci predykanci; panowała tu zresztą dla braku urzędowej agendy dowolność największa a stąd chaos i zamieszanie. Wśród kleru starszego wiekiem wielu jeszcze znalazłeś katolickich w duszy księży, pokostem tylko luterskim pociągniętych i małżeństwem skrępowanych. W miastach wszelako, niemieckiej przeważnie ludności, i po dworach szlachty, rozpierającej się na dobrach duchownych wstręt do papizmu był wielki, a fanatyczni Luteranie znajdowali punkt oparcia najprzód w więzionym Eryku XIII, potem w Karolu księciu Sudermanii, który zazdrośnem okiem patrzał na koronę Jana IV, twierdząc że w myśl umowy „pod dębemu w Wadstenie do współpanowania przypuszczony być powinien.
Wszelako absolutne niemal rządy Gustawa, samowola i teroryzm szalonego Eryka tak wszystkich okiełznały, przyzwyczaiły do uległości i potulności wobec króla, że gdyby Jan III sam otwarcie przeszedł do katolicyzmu, katolicką wiarę odrazu ogłosił za panującą w Szwecyi, z pozostawieniem wszelako części zabranych dóbr duchownych panom i szlachcie, na co Stolica św. ostatecznieby przyzwoliła, to bez żadnych wstrząśnień, bez prześladowań i gwałtownych środków, Szwecyą w ciągu lat 20 zostałaby napowrót katolicką. Nawet 19-letni książę Karol spuściłby z swego ferworu luterskiego, gdyby uczuł silną rękę brata nad sobą, a spokojne posiadanie zabranych dóbr duchownych miał zapewnione. Ale Jan III był w niezgodzie z własnem sumieniem.
Umysł to głębszy, do badania i refleksyi nawykły, w onej czteroletniej samotności więzienia czytaniem Ojców kościoła i poważnych dziel katolickich oświecony, pod tchnieniem wierzącej, a pobożnej i tkliwej małżonki, z którą codziennie długie godziny się modlił i rzeczy boskie rozpamiętywał, upobożniony, nic dziwnego, że uczuł wstręt i obrzydzenie dla luteranizmu,
Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/422
Ta strona została przepisana.