króla, że jeżeli Possevino nie przywozi z sobą dyspens, to nie ma po co przyjeżdżać. I Possevino przeczuwał, że wiele trudności będzie miał do przełamania, że może i przelać mu krew swoją wypadnie[1].
Król Jan łudził się nadzieją, że legat papieski przywozi mu upragnioną dyspensę na wszystkie jego postulata, zwłaszcza, na komunią św. pod dwiema postaciami. Więc chciał przyjąć legata jawnie, otwarcie a najuroczyściej. Z trudnością uprosił sobie legat, że pieszo i w sukni zakonnej odbył swój pochód z portu do stolicy, która wyszła cała na jego spotkanie. Znalazł w swem mieszkaniu wytwornie przybrana kaplice, urządził w niej ołtarz, przy którym codziennie odprawiał mszę św., ale „nie wszystko złoto co się świeci z góry.“. Świetne na pozór przyjęcie, a w wnętrzu stolicy kotłowało od przeciwnych prądów i wichrzeń. W ciągu 14 miesięcy, które upłynęły między odjazdem a powtórnym przyjazdem O. Possevino, król zmienił się do niepoznama, tak iż legatowi wydał się cierpiącym na umyśle[2]. W kraju tez narysowały się wyraźnie dwa obozy: filoliturgistów przy królu i misoliturgistów przy kciu Karolu, dwa przeciwne koło króla Jana ścierały się wpływy: O. Nikolai i Chytreusza.
Przyczynić się do tego miała gadatliwość Pontusa de la Gardie, który kciu Karolowi wyjawił właściwy cel swej mi-
- ↑ Nunz di Germ. t. 92, 119—130, 158.
- ↑ Kżę Karol odwodził króla od koligacyi z domem austryackim i od przyjaźni z Filipem II, a równocześnie podczas dwukrotnego pobytu swego w stolicy w 1579 mnożył mu domowych nieprzyjaciół, misoliturgistów, sam zaś wszedł w bliskie stosunki z protestanckimi dworami, ożenił się z palatynówną i już bez żadnego sromu wystąpił jako głowa luterskiej opozycyi przeciw królowi „papiście“. Król był wobec niego bezsilny, więc jak najprędzej zrzucić chciał z siebie nazwę „papisty“ i dlatego potrzebował dyspens papieskich aby mógł wystąpić z swoim własnym, nie rzymskim, „papistycznym“ katolicyzmem przed Szwedami. Rozdrażnienie, niepokój wysadzało go z równowagi, był on czasami „cierpiącym na umyśle“.